Skąd pomysł akcji?

-  Dla nas ważniejsza jest jakość, a nie ilość dróg rowerowych - wyjaśniają Rowerowe Pabianice na swoim profilu na Facebooku, gdzie dostępna jest pełna relacja z wycieczki do Piątkowiska. - Pod pojęciem jakość kryje się bezpieczeństwo i komfort. Wykonując drogi rowerowe "na ilość", czyli szybko i nieprzemyślanie, robimy to, co mamy: drogi, po których rowerzyści nie chcą jeździć, bo są niebezpieczne i komfort jazdy też jest pod znakiem zapytania. 

Na pierwszy ogień poszła ścieżka rowerowa w Piątkowisku, zlokalizowana przy drodze powiatowej 4911E na wlocie do Pabianic, oddana do użytku w pierwszym kwartale 2018 r. Co jest z nią nie tak?

- Po pierwsze, brakuje oznakowania poziomego - wyjaśniają rowerzyści.

O oznakowanie interpelował radny powiatowy i rowerzysta, Arkadiusz Jaksa. Miało pojawić się w kwietniu, a nie ma go do tej pory.

To nie jedyny problem ze ścieżką. Jadąc w kierunku zachodnim, zamienia się ona w ciąg pieszo-rowerowy, a w zasadzie w... tor przeszkód.

- Na środku tego ciągu wyrasta przed nami słup energetyczny - relacjonują Rowerowe Pabianice. - Rozumiemy, że nie da się go przesunąć, ale można chociaż odpowiednio oznaczyć.

Litania ciągnie się dalej. Na wysokości drogi w kierunku miejscowości Petrykozy napotykamy niebezpieczny przejazd rowerowy. Jest na nim ograniczona widoczność i do niedawna był źle oznakowany.

Zobacz: Rowerzyści nadal czekają. Kolejny przetarg na ścieżkę na "Grota" unieważniony. Czemu?

- Od wiosny aż do tej pory cały czas wprowadzał kierowców w błąd znak D-6, informując jedynie o przejściu dla pieszych, a powinien być D-6b, który dodatkowo informuje o przejeździe rowerowym - wyjaśniają rowerzyści.

- Jakież zdziwienie i zaskoczenie malowało się na twarzach kierowców, kiedy nagle przed ich maską pojawiał się rowerzysta, dla którego przejazd rowerowy był oznakowany na jezdni, ale już kierowców znaki informowały tylko o przejściu dla pieszych.

Na szczęście, chyba w ramach prezentu na Światowy Dzień Roweru, bo wczoraj, 23 października Starostwo zamontowało odpowiednie znaki. Szkoda, że tak późno od oddania ścieżki do użytku. Szkoda też, że dopiero po otrzymaniu pisma od rowerzystów. Na wymalowanie przejazdu na czerwono, by był lepiej widoczny, rowerzyści liczyć już nie mogli.

Ostatni błąd wytknięto na finiszu ścieżki.

- Był czas przywyknąć, że drogi rowerowe zaskakują nas swoim początkiem i końcem, ale w tym wypadku to już kompletnie wykonane zostało bez wyobraźni - oceniają rowerzyści.

Czemu? Tam, gdzie rowerzysta zjeżdża ze ścieżki na jezdnię, jest zakręt. Panuje tam spory ruch, a samochody wyłaniają się zza zakrętu nagle i dość szybko.

- A wystarczyło zrobić zjazd 50 metrów dalej - mówią rowerzyści.

Wystarczyło też skonsultować budowę ścieżki z użytkownikami i środowiskami rowerowymi, które deklarują chęć do współpracy. Byle ktoś zapytał ich o zdanie...