Przez pierwszy kwadrans to my musieliśmy gonić zespół ze stolicy. Było już 1:3, gdy do siatki trafiali Kuśmierczyk, Mateusz Jurgilewicz oraz Bartłomiej Helman. Jednak z prowadzenia 4:3 po chwili zrobiło się 4:6. W 10. minucie po golu Helmana wyrównaliśmy na 7:7, lecz przyjezdni znów nam uciekli. Po kwadransie było 9:10.

W drugiej części pierwszej kwarty zwarliśmy szeregi w defensywie, opanowaliśmy nerwy w ataku i zaczęliśmy trafiać. Po pierwszej serii trzech goli wygrywaliśmy 14:11 (20. minuta), kolejny zryw tuż przed przerwą (dwa gole Helmana, jeden Kacpra Kozaka) sprawił, że do szatni schodziliśmy prowadząc 19:14.

Po zmianie stron graliśmy bez Kuśmierczyka, który dostał w pierwszej połowie trzy kary i automatycznie czerwoną kartkę. Najpierw trzy gole w ciągu dwóch minut zdobył Damian Skowroński (22:15). W 41. minucie po rzucie Huberta Wolskiego wygrywaliśmy już różnicą 10 goli (28:18). Po golu Marka Starca przewaga wzrosła do 12 trafień (30:18). Było jasne, że tego meczu nie przegramy. Nie zaszkodziły nam nawet cztery bramki gości z rzędu. Zresztą, w ostatnich czterech minutach odpowiedzieliśmy warszawiakom w ten sam sposób, a wynik ustalił Jurgilewicz.

W ostatniej minucie orzeczenia arbitrów skomentował nasz szkoleniowiec, za co otrzymał upomnienie. Po co się pieklić, panie trenerze?!

Pabiks: Biernat, Cieślak – Helman 7, Jurgilewicz 7, Starzec 4, Kozak 4, Skowroński 4, Kuśmierczyk 2, Bilichowski 2, Nowicki 2, Mielczarek 2, Kaźmierczak 1, Wolski 1, Zubert, Baranowski.