- Nie mamy prądu od godz. 15.00 w piątek – skarżyła się mieszkanka ulicy Rzgowskiej o godz. 10.00.

Dzwonili już wszędzie.

- Do elektrowni nie da się dodzwonić – mówi kobieta. - Prosiliśmy o  pomoc policję, Straż Miejską, straż pożarną. Nic nie mogą dla nas zrobić. W jakim mieście my żyjemy, że nie można usunąć awarii w ciągu kilku godzin!? Tym bardziej, że według informacji na stronie „elektrowni” mieliśmy mieć włączony prąd do godz. 21.00. A teraz jest komunikat, że awarii u nas nie ma.

Prąd w budynkach przy Rzgowskiej 29, 31 i 33 został włączony o godz. 17.30.

- U nas jest 12 mieszkań. To 6 miało prąd, a 6 nie miało. W Żabce prąd mieli w pomieszczeniu, gdzie są lodówki. A tam, gdzie są kasy, prądu nie było. Sklep był od wczoraj zamknięty. Dopiero teraz go otworzyli - mówi mieszkaniec tej ulicy.

Około 17.30 przyjechała toyota "elektrowni".

- Wysiadł jeden człowiek, podszedł do skrzynki przy stacji paliw, nacisną dwa przyciski i prąd mamy. Po 27 godzinach. To skandal. U nas nie było żadnego złamanego drzewa ani słupa. wystarczyło podjechać i włączyć - denerwuje się mężczyzna. 

Nie udało im się przez ten czas dodzwonić na telefon alarmowy.

- Cały czas była muzyczka - dodaje. - Zadzwoniliśmy nawet na komendę policji. Ale jak widać na "elektrowni" to nie zrobiło wrażenia.