- Tupet to mój największy atut – mówi Piotr. - Nie można się zrażać niepowodzeniami. Czasem bywa tak, że sto osób skanduje i jest zachwyconych imprezą, a dziesięciu się nie podoba. Jak się gra, to do końca. Trzeba wierzyć w siebie i mieć sporo samozaparcia w tym zawodzie.
Piotr poprowadził wiele imprez firmowych i okolicznościowych, wesel, sylwestrów, zabaw karnawałowych, osiemnastek, bali dla dzieci. Rozbawia gości, gra na gitarze, instrumentach klawiszowych, saksofonie, śpiewa. Żeby było ciekawie przebiera się w trakcie zabawy.
- Mam strój irlandzki, krakowiaka, araba. Gdy chcę być elegancki zakładam smoking Pawo. Zmieniam też nakrycia głowy – opowiada. - Musi być ciekawie. Stale wymyślam nowe zabawy konkursy. Na imprezie musi się dziać.
Rozpiera go energia.
- Dość często słyszę, że jestem świrem, że mam ADHD, lub pytają „co dziś brałem” – mówi z uśmiechem mówi. - A we mnie kipi energia, gdy gram i tańczę. Uwielbiam to!
Piotr sprawdził się też jako konferansjer.
- Musiałem zapowiadać występujących, zabawiać publiczność i w ogóle ogarnąć, to co dzieje się na scenie podczas Dni Pabianic w Parku Wolności – opowiada. - Było to 5 lat temu. Zebrało się wtedy kilkaset osób. Ale paradoksalnie im większy tłum tym mniejszą mam tremę.
Trzy lata Piotr koncertował w całej Polsce z zespołem Los Bomberos.
- Grałem na gitarze solowej– opowiada. - Rozgrzewaliśmy publiczność gorącymi rytmami latynoamerykańskimi. To były niezapomniane wyjazdy i koncerty.
Piotr potrafi sam zapanować nad 120 weselnikami. Dziesiątki imprez poprowadził również z trzyosobowym zespołem El Tabasco. Gra w nim razem z Michałem Makulskim – pianistą, akordeonistą, wokalistą i Agatą Barwinek – wokalistką, skrzypaczką.
Sposób Piotra na dobrą zabawę?
- Trzeba mieć wizję imprezy – uważa. - Muszę też wiedzieć czego oczekują organizatorzy. Gdzie będziemy się bawili i w jakim wieku będą goście. Choć mam swój program, muszę być elastyczny.
Gości trzeba zintegrować.
- Żeby to się udało bacznie ich obserwuję – dodaje Piotr. – i staram się dostosować do oczekiwań. Na początku zabawy zawsze sprawdzają się tańce integrujące wszystkich, jak choćby „kółka dwa” czy popularny wężyk. Nigdy nie zaczynam od propozycji zmiany partnera w tańcu.
Ważne jest pierwsze wrażenie.
- Ludzie muszą mnie polubić. Powiedzieć, „ale fajny gość” – mówi Piotr. - Dlatego mam mocne wejście. Muszę też być stanowczy i „wychować” gości, pokierować nimi.
Trudne imprezy to takie, na których goście mało jedzą i dużo piją.
- A na sali nie ma klimatyzacji – mówi z uśmiechem Piotr.
Po czterech, pięciu godzinach zabawy jest najgorzej. bo alkohol zaczyna uderzać niektórym gościom do głowy.
- Ostatnio prowadziłem imprezę dla kilkudziesięciu młodych ludzi – opowiada. - Szybko się upili. A to za sprawą mandarynek. Ktoś wpadł na pomysł, żeby obierać owoce i wrzucać do alkoholu. Po 5 minutach je zjadali. Po trzech mandarynkach goście „ odpłynęli”. W lokalu zabrakło owoców.
A potrafimy bawić się bez procentów?
- Takie imprezy są genialne – zapewnia wodzirej. – Co prawda trzeźwe towarzystwo udaje mi się wyciągnąć na parkiet dopiero po półtorej godzinie, ale jak już potańczą to balują do białego rana. Mają dużo więcej siły. Gdy wesele jest bez alkoholu bardziej stawiam na zabawy integracyjne.
Pijemy mniej.
- Znacznie mniej niż przed laty – dodaje. - Zmieniła się kultura picia. Dobrą alternatywą są tutaj barmani. Kobiety zazwyczaj wolą sączyć drinki niż pić wódkę.
Jak zmieniają się nasze gusta muzyczne?
- Ludzie są w ostatnich latach znacznie wybredniejsi - mówi. - Zdarza się, że chcą nowości z list przebojów. Górują jednak lata siedemdziesiąte i dobry pop lat 90. Jednak po kilku godzinach mocno zakrapianej zabawy goście chcą potupać i pośpiewać. Wtedy proszą o nieśmiertelne disco polo.
Do łask wraca biesiada.
- Chcemy tańczyć i wspólnie śpiewać – mówi wodzirej. - A jeszcze kilka lat temu 20-30-latkowie bawili się w drogich lokalach, by od biesiady się izolować.
Moda i trendy się zmieniają.
- Ale nie zmienia się to, że chcemy się dobrze bawić i jeżeli wypijemy, pośpiewać – dodaje.
Piotr prowadzi różne imprezy, ale jedne z jego ulubionych to bale dla dzieci.
- Uwielbiam bawić się z maluchami – mówi. – Trzeba zmieniać im zajęcie co 2,5 minuty, bo inaczej zaczynają się nudzić. Z dziećmi jest intensywniej, ale one nie krytykują, przychodzą z pozytywnym nastawieniem zabawy z fajnym wujkiem.
Do białości parkiet i towarzystwo rozpala Piotr na wieczorach panieńskich i kawalerskich.
– Występuje wtedy z kolegą, rodowitym Peruwiańczykiem – mówi. - Przyjeżdżamy z własnym nagłośnieniem i robimy show latynoamerykańskie. Dwóch dynamicznych macho wkracza na imprezę. Dwie ostre gitary, dwa mocne głosy i gorące show.
To, co wyróżnia Piotra i jego ekipę to dodatkowe atrakcje takie jak: blok muzyki irlandzkiej, blok muzyki latynoamerykańskiej. Na bankietach, eventach i konferencjach proponują wykonanie standardów jazzowych i muzyki pop.
Ważny jest też sprzęt.
- Dostałem na niego dofinansowanie - mówi. – Profesjonalnie naświetlamy i nagłaśniamy imprezy. Mamy dobre instrumenty. Ostatni krzyk mody to bańki wypuszczane na salę. Dym to już standard. Do baniek mam specjalną wytwornicę.
Piotr prowadzi firmę – Fabryka Muzyki (www.fabryka-muzyki.com).