ad

W 2016 roku Życie Pabianic pisało: Stawy na Lewitynie nie będą ponownie zarybiane i udostępniane wędkarzom.

- Na takie rozwiązanie przystał zarząd klubu wędkarskiego „Lewityn” na spotkaniu z prezydentem Grzegorzem Mackiewiczem i dyrektorem MOSiR-u, Piotrem Adamskim – informowała Aneta Klimek, rzecznik Urzędu Miejskiego. - Przez najbliższych kilka lat stawy nie będą zarybiane ze względu na potrzebę odnowy biologicznej zbiorników i utrzymania jakości wody.

Na terenie ośrodka stanęły tablice z informacjami o zakazie wędkowania i dokarmiania ptactwa.

Wędkarze z klubu „Lewityn” (nie był on zarejestrowany w Polskim Związku Wędkarskim) korzystali przez lata ze stawów na zasadzie ustnej umowy z dyrektorem ośrodka.

- Doszliśmy do porozumienia i akceptujemy zakaz wędkowania – mówił wówczas Marek Zygmunt w imieniu zarządu klubu.

Minęło 6 lat. Za grube miliony stawy zostały odmulone i oczyszczone. Rozebrano starą kawiarnię „Turkus” i na jej miejscu zbudowano park wodny. Zniknęły też betonowe schody, na których młodzież przesiadywała w letnie wieczory. Zbudowano pumptrack dla miłośników jazdy na rowerze, wokół stawów jest ścieżka do biegania i spacerowania. Mamy też kawałek plaży z piaskiem przywiezionym z Łeby.

Lewityn to teraz atrakcyjny i piękny zakątek miasta. Cieszy się popularnością nie tylko wśród pabianiczan. Latem czas spędzają tu także mieszkańcy Łodzi, Łasku, Sieradza. Chcą tu także wrócić niezrzeszeni wędkarze. Dla nich „moczenie kija” to też rekreacja, a po to jest Lewityn. W tym roku rozpoczęli walkę z dyrektorem MOSiR-u Piotrem Adamskim o prawo do wędkowania na tym akwenie. Żalą się w mediach, że mogli tu łowić przez prawie pół wieku, a po rewitalizacji uważa się ich za szkodników.

Dyrektor Adamski jest przeciwny wpuszczeniu wędkarzy na teren MOSiR-u.

- W sezonie letnim działa tu kąpielisko oraz wypożyczalnia sprzętu wodnego – mówi Adamski. – Utrzymanie odpowiedniej gospodarki rybnej pozwoli utrzymać nam dobrą jakość wody. To jest potrzebne do spełnienia głównej funkcji tego miejsca.

Adamski wie o naciskach, jakie wędkarze wywierają na prezydenta i radnych miejskich, by umożliwić im wędkowanie na stawach.

– Nie widzę możliwości, by zezwolić na wędkowanie na Lewitynie. Moja opinia jest negatywna – ujawnia Adamski. – Ale ostateczna decyzja należy do prezydenta.

Dyrektor podpiera się opinią doktora Mariusza Tszydla, specjalisty od ochrony środowiska i naukowca z Uniwersytetu Łódzkiego. Zdaniem ichtiologów, bardzo szkodliwy wpływ dla stanu wody i stawów miała działalność wędkarzy, którzy polowali tu głównie na drapieżniki - szczupaki, sandacze. Pozostawiona przez nich w wodzie zanęta zanieczyszczała stawy, a znikanie (czytaj łowienie) rybich drapieżników powodowało wzrost liczby ryb karpiowatych, które zamulają dno.

Dlatego w Lewitynie obowiązuje zakaz wędkowania.

Zdaniem wędkarzy, opinia ichtiologów, że ich zanęty brudziłyby wodę i z tego powodu mogłyby kwitnąć sinice, to „bzdura”.

Co na to prezydent?

- Trwają długie rozmowy – ujawnia prezydent Mackiewicz. – Chętnych do wędkowania jest około 20-30 osób, rozmawiam z ich przedstawicielami. Staramy się wypracować kompromis. Osobiście chciałbym, aby mogli tam wędkować, ale tylko rekreacyjnie.

Wcześniej wędkarze muszą się zorganizować i sformalizować swoją grupę, założyć koło czy klub wędkarski, tak, by można było podpisać z nimi porozumienie. Będą mieli regulamin, a w nim między innymi terminy i gatunki ryb (wskazane przez ichtiologów) do połowu. Wędkowanie byłoby dozwolone tylko na drugim stawie w wyznaczonych miejscach. Mieliby też obowiązek dbania o czystość okolicy i wody (łowienie bez zanęty).

– Myślę, że mogliby nam pomóc w ten sposób w utrzymaniu odpowiedniego stanu wody – dodaje prezydent.

O stan wody dbają już pabianiczanie. Nie dokarmiają kaczek, nie wrzucają starego chleba do wody. To też przyczynia się do utrzymania lepszego stanu jakości wody w zbiornikach.