Są wśród nas bardzo zaangażowani mieszkańcy, którzy codziennie wychodzą z domów w poszukiwaniu mniejszych i tych większych miejskich „skandali”. Dbają o porządek i skrupulatnie odnotowują miejsca, w których kierowcy nieprawidłowo zaparkowali swoje auta, wjechali na trawnik lub zastawili wjazd do posesji. Robią zdjęcia na dowód i z uprzejmością donoszą o tym strażnikom. Nie ma z nimi żartów… 

- Odbieramy sporo takich telefonów - mówi Tomasz Makrocki, komendant Straży Miejskiej w Pabianicach. - Z reguły wiemy, kto dzwoni, rozpoznajemy już te osoby po głosie.

Najczęściej zgłaszane przez mieszkańców sprawy dotyczą zaśmiecania ulicy, nieprawidłowego parkowania czy wypalania śmieci. Misja lokalnego społecznika nie kończy się jednak na samym zgłoszeniu problemu.

- Te osoby bardzo często dzwonią ponownie i dopytują o rezultaty naszych interwencji – dodaje Makrocki. - Są żywo zainteresowane, czy domniemany sprawca został ukarany mandatem. Oczywiście jeździmy we wskazane miejsca i w miarę możliwości podejmujemy interwencje.

Do rzadkości nie należą skargi na właścicieli psów, którzy zamiast posprzątać po swoim pupilu, zostawiają ich odchody na trawnikach i chodnikach. Te interwencje nie należą do najskuteczniejszych, bo po prostu trudno złapać kogoś na gorącym uczynku.

- Gdy na miejscu pojawia się patrol, najczęściej nikogo z psem nie ma już w pobliżu – dodaje komendant. - Zgłoszenie się nie potwierdza.

Wraki to kolejny punkt na liście miejskich bolączek, który spędza sen z powiek pabianiczan.

- Odbieramy czasem po kilka telefonów dotyczących jednego i tego samego auta – wyjaśnia Tomasz Makrocki. - Ludzie się niecierpliwią, a taka interwencja nie jest przeprowadzana z dnia na dzień. Potrzebujemy czasu, żeby ustalić dane właściciela, odholować auto.

A zgłaszający mieszkańcy do spokojnych nie należą, bywa, że również nie do najmilszych. 

- Mieliśmy sytuację, gdy mężczyzna zgłosił nam nieprawidłowo zaparkowany samochód – opowiada komendant. - Gdy na miejsce przyjechał patrol, zgłaszający już na niego czekał.

Stał z boku i przyglądał się strażnikom, którzy wręczali kierowcy mandat. Był przy tym arogancki, rzucał ironiczne komentarze. Sam palił papierosa i nie zadbał o porządek.

- Po prostu rzucił niedopałek na chodnik, gdzie go dogasił – dodaje Makrocki. - Zdziwił się, gdy również dostał mandat za zaśmiecanie ulicy. Jesteśmy po prostu sprawiedliwi. W takich sytuacjach nie ma dla nikogo taryfy ulgowej.

Z grupy zaangażowanych pabianiczan, wśród których prym wiodą mężczyźni, na czoło wysuwają się 3 osoby. To najgorliwsi mieszkańcy. Oczywiście ich aktywność zmienia się w zależności od pory roku i charakteru sezonowych interwencji. Latem często zgłaszają wypalanie śmieci lub ogniska rozpalane gdzieś na obrzeżach miasta. Zimą strażnicy zasypywani są nagraniami i zdjęciami dymu unoszącego się z kominów. A wiadomo, dym jak dym, szary, czarny, czasem gęsty – budzi niepokój i podejrzenia.

- Wiele takich zgłoszeń jest jednak nieuzasadnionych – dodaje Makrocki. - Po prostu dymi się z komina. Sprawdzamy paleniska i żadnych nieprawidłowości nie znajdujemy.

Czasem „donosiciele” są tak szybcy, że kierowca parkujący raptem na chwilkę, żeby kogoś wysadzić lub zaczekać na pasażera, już zostaje sfotografowany.

- Każde zgłoszenie bierzemy jednak poważnie – zapewnia komendant. - Ale nie jest nas wielu. Nie możemy być wszędzie. Jest jednak monitoring, dzięki któremu został ukarany jeden z mieszkańców notorycznie wyrzucający śmieci w miejscu do tego nieprzeznaczonym. O całej sytuacji doniósł nam świadek.

Do strażników dzwonią częściej niż do policji…

 - Czasem zastanawiam się, co by było, gdyby nas nie było – dodaje z uśmiechem Makrocki.