Nie zatruł się tlenkiem węgla, a czym, że tak sobie leżał przy drzwiach w kuchni, a fotel się palił?? Dla mnie ciekawa sprawa - samozapłon tego fotela? W końcu fotel to nie przypalony garnek z jedzeniem, na grzejnik typu słoneczko chyba jeszcze za wcześnie, co prawda słońca za oknem mało, ale bez przesady, a lokator to nie niedołęzny staruszek - więc czemu leżał przy drzwiach w kuchni? Generalnie to mało interesujacy artykuł - może warto dodac trochę dramatyzmu - jak np - ciężko chory lokator - ma chore nogi, a w wyjątkowych okolicznościach całkowicie mu odmawiają posłuszeństwa - tego dnia palił sobie w swoim ulubionym fotelu, swojego ulubionego papierosa, ale w kuchni zostawił równie ulubiony trunek, odłożył papierosa i udał się po trunek - napił się na miejscu, żeby już nie dziwgać bo wiadomo nogi chore, nie można ich obciążać ciężarami - jednak zapomniał, że płyn w żyłach opada w nogi i klops - ostatkiem sił jeszcze patrzył na cudowny dymek, którym zamiast on to zaciąga się jego pewnie już nie taki ulubiony fotel..... piekna opowieść, bo to Piekna 4 właśnie i wszystko jasne. Mimo wszystko chciałabym wiedzieć jak takie fotele się zapalają i czy można temu w jakiś sposób zapobiegać ??? Natomiast treść tego rodzaju artykułów powinna być na tyle dokładna, żeby już nie tworzyć swoich własnych wersji - może błędnych i krzywdzących dla tego cudownie uratowanego lokatora.