ad

Są z Mikołajowa – blisko półmilionowego portu nad Morzem Czarnym, 120 km od Odessy, leżącej blisko bezprawnie zajętego przez Rosjan Krymu i 300 km od Ługańska, gdzie trwa regularna wojna między Rosją a Ukrainą.

- W Pabianicach mamy lepsze warunki do treningu. Polska daje nam możliwości rozwoju, a my mamy duże sportowe aspiracje – tłumaczy Swietłana. - Polska jest bliżej Zachodu. Jeżeli będziemy solidnie pracować, mamy większe szanse pokazać się w Europie.

Pierwszy kontakt z Ukraińcami działacze Uczniowskiego Klubu Sportowego Korona nawiązali w styczniu 2015 roku podczas turnieju w Suchedniowie. Wtedy to Maciej Mróz - ówczesny prezes pabianickiego klubu, poznał Swietłanę i Siergieja Kosenczuków. Dwa miesiące później drużyna z Ukrainy pod opieką Kosenczuków przyjechała na turniej do Pabianic. Szalony pomysł ściągnięcia (na stałe) nad Dobrzynkę uznanych ukraińskich trenerów, który zrodził się w głowach naszych działaczy, zaczął nabierać kształtów. Ale życie skomplikowało ten scenariusz.

- Gdy wracaliśmy na Ukrainę, mąż nagle źle się poczuł. Po przyjeździe do domu zmarł – opowiada Swietłana.

- Byliśmy w szoku – przyznaje Maciej Mróz. - Przecież kilka dni wcześniej rozmawialiśmy, ustalaliśmy warunki pobytu... Siergiej był na Ukrainie autorytetem w dziedzinie badmintona. Miał dużą wiedzę, umiejętności trenerskie, kontakty. Wychował medalistów mistrzostw Ukrainy.

Swietłana zamilkła na długie tygodnie. Jak dziś przyznaje młoda trenerka, musiała wiele przemyśleć, na nowo poukładać swoje życie, wygasić emocje.

- Pewnego dnia zadzwoniła do mnie i oświadczyła, że jest zdecydowana przyjechać do Polski – wspomina Mróz. – Zaczęliśmy załatwiać formalności.

Z początkiem roku szkolnego do Polski zjechała Swietłana z dwiema córkami i 16-letnią Anastazją Wołkową. Nasz klub wynajął im mieszkanie, dziewczynki poszły do polskiej szkoły. Tania do pierwszej klasy, Anastazja do szóstej w Szkole Podstawowej nr 3, a Wołkowa do pierwszej klasy technikum hotelarskiego.

- Miałam sporo kłopotów z językiem polskim. Informacje od nauczycieli musiałam tłumaczyć sobie na rosyjski, a odpowiedzi przygotowywać po polsku – mówi najstarsza z dziewczyn. - Teraz z waszym językiem radzę sobie znacznie lepiej.

Swietłana została trenerką badmintona w UKS Korona.

- Ma etat, jest zatrudniona przez klub – dodaje Tomasz Krawczyk, prezes Korony.

Swietłana to nie byle jaka trenerka. Takie kwalifikacje jak ona ma w Polsce zaledwie kilkoro szkoleniowców.

- Jest najlepiej wykształconym i przygotowanym do zawodu trenerem badmintona w województwie łódzkim – informuje prezes Krawczyk.

Zanim Swietłana została trenerką, była zawodniczką. Grała w Rosji, gdzie zdobyła klasę mistrzowską. Gdy miała 19 lat, wyjechała na Ukrainę. Była drużynową medalistką mistrzostw Ukrainy.

- Mikołajów, gdzie mieszkałam, to jeden z trzech najważniejszych ośrodków badmintona na Ukrainie – mówi trenerka. – Liczą się też Dniepropietrowsk i Charków.

Do ciężkich treningów Swietłana zachęciła 12-letnią córkę, Anastazję.

- Lubiłam balet i malowanie. Gdy miałam dziewięć lat, wzięłam do rękę rakietę i tak mi się spodobało, że zaczęłam grać w badmintona – przyznaje 12-latka. - Ale łatwo nie mam, bo mama wymaga ode mnie więcej niż od innych.

Badmintonem żyją także po treningach. W domu Kosenczuków to temat numer jeden rodzinnych rozmów.

Bardzo prawdopodobne, że śladem mamy i starszej siostry pójdzie kilkuletnia Tania, którą mama już zabiera na treningi dzieci.

- Na razie Tania nie gra, ale zapewne to tylko kwestia czasu – śmieje się mama.

16-letnia Anastazja Wołkowa do badmintona przeskoczyła prosto z szermierczej planszy.

- Miałam wtedy dziewięć lat, poszłam na trening badmintona i tak mi się spodobało, że tam zostałam – wspomina. - Postawiłam na swoim, bo mama chciała, bym uczyła się szermierki.

Po przyjeździe do Pabianic z miejsca zabrały się do roboty. Za zadanie postawiły sobie kontynuację i modyfikację czteroletniej pracy Macieja Woskresińskiego. Już z pierwszych zawodów podopieczni ukraińskiej trenerki przywieźli medale.

Swietłana chce przenieść do Pabianic model klubu z Mikołajowa.

- Tam byliśmy jedną wielką rodziną. Zawodnicy, ich rodziny, trenerzy i działacze byli ze sobą niesamowicie zżyci – opowiada trenerka. - Gdy wyjeżdżaliśmy do Polski, część z nich płakała, życząc nam powodzenia.

Na razie Ukrainki integrują środowisko badmintona w Pabianicach.

- Podoba nam się tutaj. Pabianiczanie są bardzo pomocni – zgodnie twierdzą. - Gdyby było inaczej, wrócilibyśmy na Ukrainę.

Zauważyły, że polscy zawodnicy mają więcej niż na Ukrainie.

- Tam o wszystko trzeba walczyć, a walka buduje charakter - twierdzą. - Jednak pod względem talentu Polacy i Ukraińcy są tacy sami.

Klub UKS Korona jest budowany od podstaw. Przeprowadził już nabór dzieci, które Swietłana uważnie obserwuje podczas treningów. Ze starszymi chce sporo osiągnąć podczas przyszłorocznych mistrzostw kraju zawodników w wieku 13 i 15 lat.

- Dzięki kontaktom pani trener możemy jechać na obozy w Danii i Bułgarii. Przydałaby się jeszcze pomoc sponsora w sfinansowaniu wyjazdów – mówi prezes Krawczyk. - Finanse klubu są mocno ograniczone, a jeśli chcemy, by nasi zawodnicy się rozwijali i odnosili sukcesy, trzeba pokrywać koszty szkoleń.

Za wsparcie klub dziękuje Urzędowi Miejskiemu, Starostwu, dyrektorom Szkoły Podstawowej nr 3 i Gimnazjum nr 2.

Jakie marzenia ma ukraińska trenerka i jej zawodniczki?

- Marzy mi się, by wokół klubu w Pabianicach powstała wielka wspierająca się rodzina, bo tylko taka atmosfera sprawi, że z roku na rok będą większe sukcesy – przekonuje Swietłana.

Jej córka, 12-letnia Anastazja, mówi otwarcie, że chce być mistrzynią olimpijską. Gdy pytam, czy w barwach Polski, czy Ukrainy, milknie.

- To jeszcze zbyt świeży temat – tłumaczy mama.

Druga Anastazja (16 lat) ma konkretne marzenia. Chce zostać mistrzynią Polski. To na początek. Później będzie walczyć o medale w Europie i na świecie. Tak jak Nadieżda Zięba, białoruska badmintonistka, która po przyjęciu polskiego obywatelstwa zdobyła dla biało-czerwonych mistrzostwo Europy i dwa tytuły wicemistrzowskie. Może Anastazja Wołkowa pójdzie jej drogą?