W rozmowie z „Życiem Pabianic” mówi o tym, co zmienił w drużynie trener Piotr Rozwadowski, dlaczego tak celnie rzuca za trzy punkty oraz czego życzyć naszym koszykarkom w 2022 roku.

Życie Pabianic: Pobieżny rzut oka na statystyki z ubiegłych lat sugeruje, że idzie Pani po strzelecki rekord…

Natalia Danych: To się okaże. Zobaczymy, jak wyjdzie nam druga runda w lidze. Kilka razy patrzyłam na moje statystyki i nie zdarzyło się jeszcze, by po czternastu meczach na moim koncie było tyle (293 – red.) punktów. Cieszę się, że rozgrywam taki sezon i jestem wsparciem dla drużyny.

W 2021 roku odniosłyście 10 zwycięstw, w tym pięć z rzędu. Teraz macie miesiąc przerwy w rozgrywkach. Nie wytrąci was to z rytmu meczowego?

Po ostatnim meczu z rezerwami Gdyni byłyśmy bardzo zmęczone. Czułyśmy to nie tylko w nogach, ale i w głowach. Myślę, że taka przerwa wyjdzie nam na dobre i była nam potrzebna. Na razie zaczęłyśmy treningi, byłyśmy wszystkie w komplecie. Zagramy sparing z młodzieżą, więc trochę się poruszamy. Na najbliższy ligowy mecz – 19 stycznia w Łomiankach – wyjdziemy zatem na świeżości.

W pojedynku z GTK II Gdynia kontuzji nabawiła się Aleksandra Lorenz. To duże osłabienie dla naszego zespołu?

To bardzo duże osłabienie dla nas. Ola ma miesiąc przerwy, mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie. Teraz się leczy i rehabilituje. Na pewno zrobi wszystko, żeby jak najszybciej do nas wrócić. Potrzebujemy jej tutaj pod koszem i liczymy jej powrót.

Co zmieniło przyjście do zespołu trenera Piotra Rozwadowskiego?

Myślę, że zmieniło dużo. To zastrzyk świeżości w naszej drużynie. Znam dobrze tego szkoleniowca, bo miałam przyjemność długo pracować z nim w ŁKS i w kadrze wojewódzkiej. Bardzo chwalę sobie współpracę z tym trenerem. Dobrze poustawiał nas na boisku, każda z dziewczyn dostaje szansę gry. Dzięki temu nabrałyśmy pewności siebie, widać, że staramy się podczas meczów i treningów. To procentuje w lidze.

Czy można powiedzieć, że trener Rozwadowski dokonał rewolucji w drużynie Grota?

Powiedzmy, że jest to mini rewolucja (śmiech). Na pewno cenne było świeże spojrzenie trenera na nas jako drużynę oraz na indywidualne możliwości zawodniczek.

Na papierze wygląda, że jesteście personalnie słabsze niż w ubiegłym sezonie. Brakuje choćby Eweliny Gali czy Katarzyny Szymańskiej, a mimo tego gra wygląda dobrze.

Przed sezonem martwiłyśmy się o to, czy nie będzie brakowało nam ich doświadczenia. To dla nas duże osłabienie. Myślę, że cały czas odczuwamy ich brak na boisku. Z drugiej strony nie spodziewałyśmy się, że tak dobrze będzie wyglądała pierwsza runda w naszym wykonaniu. Jesteśmy z siebie bardzo zadowolone.

Co najbardziej Panią zaskoczyło w tej udanej rundzie?

Chyba nasz mecz z aktualnym liderem tabeli, AZS Uniwersytet Gdański, który wygrałyśmy u siebie (było 66:59 dla Grota – red.). To był mecz, w którym każda z nas dała z siebie sto procent i walczyłyśmy do końca.

Nie mogę nie zapytać o to, co dzieje się z naszymi koszykarkami podczas meczów z Pruszkowem…

Ciężko mi to wytłumaczyć. Gdy jechałyśmy na mecz, wiedziałyśmy, że będzie ciężko. To bardzo dobry przeciwnik, mają mocny skład, mocne rezerwy. Przez cały mecz wymieniają zawodniczki i nie widać spadku jakości gry. Nie chcę już wracać do pojedynku, w którym rzuciłyśmy tylko 27 punktów. Zabrakło na pewno skuteczności – nie wpadł jeden, drugi, trzeci rzut, w nasze poczynania wkradła się bezradność. Momentami same już nie wiedziałyśmy, co mamy zrobić na parkiecie.

W ośmiu z czternastu meczów grała Pani przez 40 minut, czyli bez chwili wytchnienia. Męczy takie granie?

Mój organizm jest przyzwyczajony do takiego wysiłku. Jestem w stanie wytrzymać cały mecz. Po takich spotkaniach ważna jest odpowiednia regeneracja. Nie mam z nią problemu, co procentuje w trakcie ligowych pojedynków.

Zwraca uwagę Pani skuteczność rzutów za trzy. Zostaje Pani po treningach, by ćwiczyć ten element gry?

Niestety, nie mamy możliwości, by zostać po zajęciach, bo halę powiatową mamy tylko na półtorej godziny, a po nas wchodzą inne grupy. Przed treningiem też nie można wejść na parkiet. Żałuję bardzo, bowiem lubię sobie zostać po zajęciach lub przyjść wcześniej i trochę porzucać. Wcześniej, gdy trenerem była Sylwia Wlaźlak, udawało się przyjść do hali nawet rano i porzucać. Rzuty za trzy to był zawsze mój „konik” i coś, co lubię robić. Cieszę się, że procentuje to podczas meczów.

1.199 – tyle punktów Natalia Danych zdobyła dla Grota w 74 ligowych meczach.

Gra Pani u nas już czwarty rok. Czy w hali powiatowej ma Pani już „swoje” klepki na parkiecie, z których zawsze oddaje się celne rzuty?

Znam dobrze tę halę i przyzwyczaiłam się do niej. Ale „swoich” klepek nie mam (śmiech). Podczas meczów jest różnie – wszystko zależy od dyspozycji dnia, od przeciwnika. Oddaję rzut wtedy, kiedy muszę. Zawsze z wiarą, że wpadnie.

Pani kariera to tylko kluby z regionu łódzkiego (ŁKS, Basket Aleksandrów, Grot F&F Pabianice). Czy były lub są propozycje gry dla klubów z innych części kraju?

Takie propozycje pojawiały się i pojawiają. Nawet ostatnio otrzymałam bardzo dobrą ofertę gry w Polsce. Aczkolwiek zawsze było coś, co zatrzymywało mnie blisko domu. Zaczęłam studia magisterskie: Wychowanie Fizyczne i Zdrowotne, które trzeba było skończyć. Głównie ze względu na to trzeba było zostać w Łodzi.

Ma Pani w lidze jakiegoś ulubionego przeciwnika, przeciwko któremu zawsze dobrze się gra?

Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Niektóre mecze są łatwiejsze, niektóre trudniejsze. Na pewno trudniej się gra, gdy mam tak zwanego „plastra” (zawodniczkę wyznaczoną do krycia na boisku konkretnego przeciwnika – red.) i nie oddaję tych rzutów tak, jakbym chciała je oddawać.

A jest taka przeciwniczka, która mocno się dała Pani we znaki? Taka, która oprócz krycia na boisku czasami złośliwie nadepnie, pociągnie za włosy, czy za ucho?

Z nazwiska nie będę wymieniać (śmiech). To wszystko zależy od przebiegu meczu. Na parkiecie są nerwy, jest wymiana zdań. Nigdy nie zdarzyło się tak, by sytuacje z boiska przeniosły się poza nie, żebyśmy się potem nie lubiły.

Czym się Pani zajmuje poza grą w koszykówkę?

Pracuję i zajmuję się domem.

Czego życzyć naszej drużynie w 2022 roku?

Drużynie na pewno zdrowia, żebyśmy dokończyły sezon w pełnym składzie i bez kontuzji. Życzcie nam też samych wygranych. Będzie ciężko, bo runda rewanżowa jest zawsze trudniejsza. Tym bardziej, że większość ważnych meczów gramy na wyjeździe. Zawsze lepiej gra się na własnym parkiecie.

A czego Pani sobie życzy?

Zdrowia i celnych „trójek” (śmiech).

I tego życzymy. Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Grzegorz Ziarkowski

Natalia Danych (ur. 14 maja 1995) – ma 175 cm i gra na pozycji rzucającego obrońcy. Była zawodniczką ŁKS i Basketu Aleksandrów. Od 2018 roku przywdziewa barwy Grota F&F Pabianice.