Zaczęliśmy od prowadzenia 2:0 po wsadzie Krystiana Mika. W połowie pierwszej kwarty po rzutach osobistych Michała Kowalewskiego prowadziliśmy 15:10. Dwie „trójki” Michała Wasilewskiego dały nam wynik 21:19. Celny rzut naszego byłego kapitana, Jakuba Borowskiego sprawił, że przegrywaliśmy 21:22. Od tego momentu łodzianie skutecznie powiększali przewagę, było już nawet 25:32. Dzięki Szymonowi Gralewskiemu i Adamowi Jurdze zniwelowaliśmy straty do siedmiu punktów (29:36).

W drugiej kwarcie po „trójce” Michała Kowalewskiego zrobiło się 40:44. Niecelne rzuty, błędy i straty spowodowały, że kilka minut później przegrywaliśmy 40:54. Zryw w końcówce pierwszej połowy niewiele dał, był jednak zapowiedzią lepszych minut po zmianie stron. Do przerwy było 45:59.

W trzeciej kwarcie rzuciliśmy się do odrabiania strat. Mozolnie i konsekwentnie robiliśmy swoje na boisku. W 27. minucie po rzucie Patryka Zawadzkiego było 63:64. Do końca trzeciej kwarty rozgorzała walka kosz za kosz. Po trafieniu Kowalewskiego przegrywaliśmy 69:71. Niestety, celny rzut gości za trzy sprawił, że przed ostatnią odsłoną ŁKS miał przewagę pięciu punktów (69:74).

Pięć punktów w koszykówce to przewaga nikła. Łatwo ją stracić. Ale ŁKS szybko ją powiększył do punktów dziesięciu (69:79). Nie graliśmy źle – rzucaliśmy z osobistych, za dwa i za trzy (Jurga, Sebastian Szymański). Na trzy minuty przed końcem było 88:94. Zwycięstwo było cały czas sprawą otwartą. Zaryzykowaliśmy. Próby trafienia za trzy podjęli Szymański, Jurga i Kowalewski. Niestety, za każdym razem chybiali celu. Szkoda. Niemniej, za walkę i zostawione litry potu na boisku naszym chłopakom należy się wielki szacunek!

PKK’99: Gralewski 15, Mik 13, Zawadzki 12, Kowalewski 11, Jurga 11, Szymański 9, Wasilewski 8, Fabiszewski 8, Karpiak 3, Sobolewski, Rejniak, Barys.