- Jak żyję, nie pamiętam takiej pierwszej połowy meczu – mówi Ryszard Papuga, kierownik GKS Ksawerów. – Padło w niej aż siedem goli, w tym pięć w ciągu ostatnich dziewięciu minut.

W trzecim kolejnym meczu rundy wiosennej GKS stracił cztery bramki. Jeśli defensywa ksawerowian nadal będzie tak dziurawa, niezwykle skuteczny atak z Piotrem Szynką na czele nie nadąży strzelać bramek, by GKS mógł wygrywać mecze.

W 11. minucie przyjezdnym pomógł sędzia, dyktując karnego „z kapelusza”. Rozjemca uznał, że Adrian Olejnik kopnął napastnika z Łodzi, choć trafił w piłkę i nie trafił w nogę przewracającego się rywala. Nawet arbiter liniowy krzyczał, że karnego nie ma. Sędzia główny pokazał jednak na „wapno” i goście skorzystali z prezentu – 0:1.

120 sekund później było 0:2. Goście dostali kolejną „jedenastkę”, tym razem słuszną, bo w polu karnym przewinił jeden z graczy GKS. W 35. minucie Olejnik znów wyciągał piłkę z siatki. Było 0:3.

- Myśleliśmy, że już jest po meczu – przyznał Papuga.

Trochę nadziei w serca kibiców wlał w 37. minucie Łukasz Pierzyński, wykorzystując zamieszanie pod bramką łodzian. Było 1:3, ale po chwili goście skontrowali i… zrobiło się 1:4.

W 41. minucie na 2:4 trafił Piotr Szynka, a na minutę przed przerwą Rafał Cukierski.

- Do wyrównania brakowało nam jednej bramki. Ruszyliśmy na rywala po przerwie, jednak łodzianie zasileni co najmniej czterema czwartoligowcami grali bardzo mądrze. Okazje mieli Kacper Drzazga i Szynka, ale piłka nie wpadła do bramki – relacjonuje kierownik. – Ostatnie dziesięć minut graliśmy z przewagą jednego zawodnika, ale to nam nie pomogło.

To pierwsza porażka GKS w tym sezonie.

GKS: Olejnik – Kołodziejczyk, Kaźmierczak, Ziółkowski, Madejski – Papuga, Pierzyński (Darnowski), Papież, Szynka (Kucharski), Cukierski (Bogdan) – Drzazga.