Zaczęło się nawet obiecująco. Z rzutu wolnego w słupek uderzył Adrian Marcioch. Chwilę później snajper Iskry mocnym strzałem zmusił do sporego wysiłku bramkarza ze Rzgowa. Próbował też Patryk Stachowski, lecz i z jego uderzeniem golkiper Zawiszy poradził sobie bez zarzutu.

A później… Rozpoczął się dramat Iskry. Dramat wielopłaszczyznowy.

- Goście szybko przerywali nasze akcje, odbierali nam piłkę, trzymali się blisko nas, a my zostawialiśmy im mnóstwo miejsca. Dwa gole straciliśmy po własnych kornerach. Zawisza załatwił nas kontratakami – analizuje Adamkiewicz. – Nie byliśmy tego dnia sobą, widziałem, że w pewnym momencie chłopaki spuścili głowy.

Rzgowianie odebrali ochotę do gry takim wygom jak Mateusz Sowiński czy Michał Kacprzyk, co świadczy o ich zdecydowanej dominacji na boisku.

- Zostały nam jeszcze trzy mecze do rozegrania. Porozmawialiśmy po męsku w szatni i mam nadzieję, że w kolejnych meczach zaprezentujemy się ze swojej najlepszej strony – podsumował trener.

Iskra: Wójt – Pawlak, Cichacki, Sowiński (Gertner), M. Kacprzyk – Nowakowski, Polit, Pilarz (Siuta), Stachowski (Kaźmierski) – Dobroszek (Klimek), Marcioch.

W środowym meczu Iskra uległa w Zgierzu Włókniarzowi 2:4 (1:2). Gole strzelali: Damian Kaźmierski (28.) i Wojciech Siuta (70.).

- Przegraliśmy, bo zemściły się na nas trzy niewykorzystane stuprocentowe okazje – mówi szkoleniowiec Iskry.

Iskra: Kowalczyk – Dawid Kacprzyk (85. Pijarowski), Cichacki, Gertner (65. Siuta), M. Kacprzyk – Nowakowski, Polit, Pilarz, Dobroszek (50. Stachowski) – Kaźmierski, Marcioch.