„Z frontu jeszcze, ale z tyłu gruzy” – tak Zbigniew Buczkowski i Sławomir Sulej podsumowują uzębienie Adasia Miauczyńskiego, w jednej ze scen filmu „Nic Śmiesznego” Marka Koterskiego. I tak wiosną wygląda drużyna GKS Ksawerów. W dwóch meczach strzeliła dziesięć bramek, ale straciła aż osiem, czyli tyle, ile w całej rundzie jesiennej.

Do przerwy wszystko szło zgodnie z planem. GKS prowadził w Karsznicach 4:0. Wynik otworzył w 19. minucie Michał Bogdan strzelając bramkę swoim niedawnym kolegom. Po 120 sekundach było już 0:2. Tym razem na listę strzelców wpisał się Michał Papierz. Trzeci gol był dziełem Kacpra Drzazgi i padł w 34. minucie. Na 0:4 z karnego po faulu na Drzazdze trafił Michał Madejski.

- Niestety, przestaliśmy całą drugą połowę i był to bardzo kosztowny przestój – przyznał Ryszard Papuga, kierownik GKS.

Gospodarze pierwszą bramkę strzelili po kontrataku w 52. minucie. W 68. minucie było 2:4, a w 72. minucie po zagraniu ręką Dawida Kaźmierczaka sędzia podyktował rzut karny dla miejscowych, który zamienili na gola.

- W końcówce cofnęliśmy się, broniąc wygranej. W doliczonym czasie gry sędzia podjął bardzo kontrowersyjną decyzję o rzucie karnym dla gospodarzy. Uznał, że Kaźmierczak faulował, a nam się wydaje, że faulu nie było – mówi kierownik. – Interpretujemy jego zachowanie w ten sposób, że kilka minut wcześniej Karsznice domagały się rzutu karnego za zagranie ręką w polu karnym. Być może sędzia chciał dać gospodarzom to, czego nie dał im wcześniej…

Tak czy owak, sędzia pokazał na „wapno”. Adrian Olejnik nie zdołał obronić strzału z 11. metrów i mecz zakończył się remisem. Mimo tego, GKS wciąż wygodnie rozsiada się na fotelu lidera „okręgówki”.

GKS: Olejnik – Kołodziejczyk, Kaźmierczak, Ziółkowski, Madejski – Smolarek (55. Mąkosza), Papierz, Pierzyński, Bogdan (55. Cukierski), Papuga (77. Kucharski) – Drzazga.