Z pozoru nie wydaje się, aby płatne usługi w zakresie ochrony zdrowia miały mieć znaczną przewagę na tymi darmowymi. Wszakże, osoby mające zagwarantowane świadczenia, choćby w ramach publicznego ubezpieczenia zdrowotnego – pomimo niejednokrotnie długich terminów oczekiwania – prędzej zdecydują się skorzystać z tej formy, zamiast szukać pomocy w sektorze prywatnym. Faktycznie, większą popularnością cieszyć się będą usługi finansowane ze środków publicznych. Każdy ma w swoim najbliższym otoczeniu jedną bądź wiele placówek świadczących – często – kompleksowe usługi medyczne czy pochodne. Co jednak z jakością tych świadczeń? W którym sektorze będzie ona wyższa i co – tak naprawdę – ową jakość warunkuje? Spróbujmy to prześledzić.

Specjaliści w sektorze publicznym i prywatnym

Czynnikiem przemawiającym za podobieństwem w poziomie świadczonych usług jest to, że specjaliści zatrudnieni w ośrodkach komercyjnych to najczęściej ci sami, którzy gdzie indziej przyjmują w ramach kontraktu z NFZ-em. Więcej: duża część prywatnych poradni ma z państwowym funduszem podpisane umowy, na podstawie których przyjmują pacjentów, nie pobierając od nich opłaty. Zatem, jedna osoba może odbyć u tego samego lekarza wizytę refundowaną a druga, godzinę później, płatną – ponieważ przychodnia działa w trybie partnerstwa publiczno-prywatnego.

Rozliczanie usług

Można zauważyć, że ośrodki uzyskujące zwrot z tzw. kasy chorych za przeprowadzone usługi, mogą mieć w swoim interesie zrealizowanie jak największej ich liczby, w jak najkrótszym czasie. A, że „sztuka jest sztuka” (za każdą usługę przysługuje zryczałtowana kwota finansowania), wizyty u lekarzy specjalistów czy psychologów pracujących w publicznych poradniach trwają po kilka, kilkanaście minut. Nie są to, oczywiście, warunki do skutecznego i godnego pomagania pacjentom. Mimo wszystko, i z takimi przypadkami mamy do czynienia a z pewnością tempo, o którym mowa, wpływa negatywnie na jakość oferowanej pomocy.

Warunki lokalowe

Na temat warunków lokalowych czy wyposażenia placówek takich-czy-takich w trzeciej dekadzie XXI w. wypowiadać się już nie warto. Pod tym względem zachodzi bardzo duża różnorodność. Wiele firm prywatnych, dysponujących dużymi środkami, posiada nowoczesne, dobrze wyposażone kliniki, nastawione na obsługę klientów komercyjnych. Nieraz kontrakty z państwowym świadczeniodawcą zawierają one dla zrównoważenia źródeł wpływów: zapewnienia stałego dopływu klientów (w istocie, „pacjent NFZ-owy” także jest klientem), w ograniczonym zakresie czasu lub specjalizacji.

Z drugiej strony, dużo państwowych zakładów opieki zdrowotnej skorzystało w ostatnich latach z dofinansowań, pozwalających im na modernizację pomieszczeń czy zakup nowoczesnych urządzeń. Te sprawy zależą w dużej mierze od kondycji samorządu lokalnego, czy tego, pod jaką komórkę administracyjną podlega dany szpital, poradnia czy ośrodek. Nie ma zatem podstaw, by sądować z góry co do komfortu tylko po tym, w jakiej formie własności działa dany podmiot. Nietrudno także znaleźć przychodnie prywatne (NZOZ-y), nie mogące pochwalić się wysokim standardem pomieszczeń oraz infrastruktury.

Motywacja świadczeniobiorcy

Ostatnim czynnikiem, jaki weźmiemy pod uwagę, jest nastawienie świadczeniobiorcy do usług, jakie może on otrzymać czy to za darmo, czy to po uiszczeniu odpowiedniej opłaty. Wydawałoby się bowiem, że za coś, co uzyskujemy bezpłatnie, jesteśmy szczególnie wdzięczni i mamy do tego odpowiedni szacunek. Lub, przynajmniej, traktujemy takie świadczenia na równi z tymi, za które musimy płacić.

Okazuje się, że tak nie jest. Dobry przykład stanowi sektor psychologii i psychoterapii. Bardzo często zdarza się, że na wizytach umówionych do psychoterapeutów w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia, pacjenci nie pojawiają się w ogóle lub – jeszcze częściej – pojawiają się „w kratkę”. Szkodzi to znacznie samemu procesowi terapeutycznemu oraz organizacji pracy miejsc, oferujących tego typu świadczenia.

prywatnych klinikach, w tej gałęzi rynku, jest odwrotnie. Ma tu zastosowanie psychologiczna zasada konsekwencji i zaangażowania: zobowiązaliśmy się zapłacić (czy już zapłaciliśmy)? Wobec tego, czujemy się bardziej zobligowani do odwiedzenia przychodni i skorzystania z zamówionej usługi.

Bilans

Jak więc widać, pewne zależności nie prezentują się w tak oczywisty sposób, jak mogłoby się powszechnie wydawać. Może się niejednokrotnie zdarzyć, że ostatecznie z większą korzyścią przyjdzie dla zainteresowanego umawianie się na wizyty prywatne – większą bowiem dyscyplinę wprowadzi to w jego nawykach. Z drugiej strony, nie należy uprzedzać się ani do jednej, ani do drugiej formy korzystania z pomocy. Wszystko zależy od indywidualnego przypadku; od szacunku okazywanego otoczeniu, samemu sobie bądź sytuacji bycia wobec kogoś zobowiązanym.