Wiosną do Pabianic docierają wieści, że w pobliżu miasta kręci się wampir, od miesięcy poszukiwany w Łodzi i okolicach. To on zgwałcił i zamordował w Zgierzu 11-letniego Józia Chudobińskiego. To on zabił, zgwałcił i potwornie okaleczył ciało 9-letniej Władzi Bagrowskiej. To on poderżnął gardło zgwałconej 8-letniej Lucynce Górzance z wioski w powiecie piotrkowskim.

„Kierowany bestialskim popędem wampir morduje dzieci i bezcześci ich zwłoki” – pisał dziennik „Ilustrowana Republika”. „Niezwykle potworne czyny wampira nie mają sobie podobnych w sądowych kronikach Łodzi, a nawet całej Polski” – dodawał dziennik „Echo”. Wampirowi przypisywano co najmniej osiem zbrodni na dzieciach. Dwie ofiary miały zaledwie 6 lat.

Niemal codziennie do komisariatu policji w Pabianicach wbiegają przerażone matki, których dzieci nie wróciły do domu na obiad. Poszukiwania rozpoczynano natychmiast. 9-letnią Gienię z ulicy Leśnej i rok starszą Jankę z ulicy Legionów odnaleziono bardzo szybko. Dziewczynki były całe i zdrowe. Jedna bawiła się na pobliskim podwórku, druga beztrosko wybrała się z koleżanką do lasu. Mimo to po mieście rozchodziły się plotki o kolejnych dzieciach zamordowanych przez wampira.

Kierownik komisariatu policji, komisarz Leonard Kwapisz, meldował komendantowi z Łasku, że mieszkańcy Pabianic wskazali kilku podejrzanych osobników kręcących się w okolicach miasta. Podejrzanych wylegitymowano. Ale byli to Bogu ducha winni włóczędzy i wędrowni robotnicy.

Komendant Policji Państwowej w powiatowym Łasku, komisarz Bolesław Grzywak, zalecał, by ojcowie paroletnich dzieci chodzili na obywatelskie patrole. Sami policjanci nie byli w stanie „mieć na oku” całego miasta. Komisarz Grzywak zabiegał o pilne ściągnięcie do Pabianic oddziału kadetów ze szkoły policyjnej.

 

To on!

Po kolejnej zbrodni wampira (zgwałceniu i poderżnięciu gardła 8-letniej Lucynce) na ślad bestii wpadł wywiadowca policji Marcin Krysiak. Wywiadowca skojarzył dwie podobne zbrodnie: na 9-letniej Władzi i Lucynce. Gdy Lucynka Górzanka odzyskała przytomność, Krysiak postarał się o fotografię mężczyzny podejrzanego o zamordowanie Władzi. Było to zdjęcie Ferdynanda Grüninga, ponurego człowieka z drewnianą skrzynką na narzędzia.

„Poleciłem przysłać sobie fotografię Grüninga i gdy byłem u Lucynki, niby niechcący, przeglądając swój notatnik, upuściłem tę fotografię. Gdy dziecko ujrzało podobiznę, zbladło i zawołało: To ten, on właśnie rzucił się na mnie!” – relacjonował wywiadowca Krysiak. W październiku 1938 roku Grüninga aresztowano.

53-letni Ferdynand Grüning był wędrownym blacharzem z Łodzi, lutował dziury w garnkach. Ze skrzynką narzędziową chodził od wsi do wsi, od miasta do miasta, szukając pracy i zarobku. Bywał w Zgierzu, Pabianicach, Łasku, Piotrkowie, Kutnie. Prokurator podejrzewał, że już w 1923 roku Grüning zamordował 8-letnią dziewczynkę, a w 1925 roku ofiarą wampira padła 12-latka spod Łodzi.

W śledztwie wyszło na jaw, że jeszcze wcześnie, bo w 1914 roku Grüning zgwałcił 6-letnią Władzię Jeziorską. W1926 r. za gwałt i zamordowanie 6-letniej Irenki Francówny był skazany na dożywocie. Ale sąd złagodził mu wyrok - do 10 lat więzienia. Gdy Grüning dostał dwumiesięczny urlop zdrowotny, wyszedł zza krat, zgwałcił i zabił chłopca.

„Ze względu na to, że w czasie swej włóczęgi potworny zbrodniarz bywał w różnych miejscowościach województwa łódzkiego, a ostatnio zanotowano zaginięcia dzieci obojga płci, prokuratura zarządziła poszukiwania. Zachodzi podejrzenie że Grüning ma na sumieniu jeszcze inne ofiary” – donosił „Orędownik”.

Wampir wyznał prokuratorowi, że podnieca go krew dzieci. „Jedynie w widoku krwi swych ofiar znajduje zaspokojenie bestialskich popędów” – pisał prokurator. Grüning był badany w Kochanówce i Tworkach. Psychiatrzy orzekli, że „jest typem aspołecznym, psychopatą o obniżonych podstawach etyczno-moralnych. Nie czuje skruchy i żalu”.

„Jak sam przyznał w śledztwie, czuje on wstręt do kobiet. Natomiast miał zawsze szczególny pociąg do małych dziewczynek i chłopców. Od wczesnej młodości nosił się z zamiarem zabicia obojętnie jakiego człowieka. W czasie przesłuchania dodał, że po wyjściu z więzienia w dalszym ciągu będzie mordował i gwałcił” – pisał dziennik „Orędownik”.

 

Wabił cukierkiem i groszem

Prokurator Maciejewski wielokrotnie przesłuchał zboczeńca. Dowiedział się, że Grüning wabił dzieci słodyczami. 8-letniej Lucynce obiecał cukierki i lody, jeśli dziewczynka zaniesienie sąsiadce niewielką paczki. Grüning wciągnął dziecko w zboże, zgwałcił i poderżnął gardło.

11-letniemu Józiowi, który z kolegami grał w piłkę, obiecał 50 groszy za odniesienie do tramwaju skrzynki z narzędziami. Rodzice długo szukali syna. Sześć tygodni później sąsiad znalazł w polu drobny szkielet, skórzany pasek od spodni i szkolną czapkę. Na daszku czapki był odręczny napis: „Chudobiński Józef klasa IV”.

Grüning zabijał nożycami do blachy. Na ciele 9-letniej Władzi lekarz doliczył się trzynastu głębokich ran. Zabójca rozciął dziewczynce brzuch i wykroił dwa kawałki ciała. Zawinął je w papier po tytoniu i schował pod swym posłaniem w stodole.

28 lutego 1939 roku przed gmachem Sądu Okręgowego w Łodzi stały rozkrzyczane tłumy, domagając się powieszenia Grüninga. Proces relacjonował dziennik „Republika”, pisząc tak: „Wchodzi na salę. Wywiera niesympatyczne wrażenie. Widać, że jest fizycznie b. silny. Trzyma się on jednak pochyło, jest przygarbiony. Czaszka mała, kwadratowa, zapadłe policzki, mocno wystające kości policzkowe. Małe oczy chowają się w głębokich oczodołach. Twarz o żółtej cerze, poorana głębokimi zmarszczkami. To Grüning”.

„Imię i nazwisko? – pyta sędzia Olszewski. Oskarżony nie odpowiada.

Stojący obok policjant powtarza pytanie. Jo nie wim - mówi oskarżony. Jo nic nie wim. Jo się nie wypierom. Jak mówią, że tak było, to musiało tak być”.

Sędzia wzywa więziennego strażnika, Franciszka Boresławskiego, który przez kilka miesięcy pilnował Grüninga. Strażnik zeznaje, że oskarżony chętnie przyznawał się do zbrodni. Gdy więźniowie pytali, czemu to robił, Grüning odpowiadał: „Ciągnęło mnie do tego".

Zapada wyrok. Ferdynand Grüning zostaje skazany na potrójną karę śmierci przez powieszenie. W uzasadnieniu sędzia Olszewski wskazał brak u oskarżonego „jakichkolwiek instynktów ludzkich, jego zwierzęcość i okrucieństwo”. Wampir przyjął wyrok obojętnie.