Wyniki porównania są zaskakujące. W okresie od czerwca do sierpnia 2007 roku takich interwencji było 69. W tym roku aż 170. Część z tych wyjazdów wynikała z paniki jaką wokół problemu robią ludzie.
Wiele razy strażacy jechali usuwać gniazdo os, a okazywało się, że gniazdo jest, ale od lat niezamieszkałe przez owady. Jeden taki wyjazd kosztuje kilkaset złotych. Te pieniądze idą między innymi z naszych podatków, dlatego Straż Pożarna prosi o rozsądne korzystanie z telefonu alarmowego. Warto przed jego wybraniem sprawdzić czy interwencja rzeczywiście jest potrzebna. Interwencja jest jak najbardziej uzasadniona w sytuacjach, kiedy osy czy szerszenie zrobią sobie gniazdo w miejscu gdzie przebywają ludzie, np. w budynkach mieszkalnych, w garażach, w altanach czy w okolicach placów zabaw.