- Od rana przywieźliśmy cztery osoby. To kobiety i mężczyźni: ludzie starsi - wyjaśnia dyżurny pogotowia.
Cała czwórka połamała nogi, idąc w niedzielny ranek do kościoła. W nocy piaskarko-solanki jeździły po ważniejszych ulicach. Na bocznych było bardzo ślisko.
- Gdy przejechali, to droga była dobra, ale musiałem jechać do Ksawerowa, a tam dojazd był ciężki, bo ślisko. Jechałem z prędkością 20 kilometrów na godzinę, z duszą na ramieniu - mówi taksówkarz z 2131313.
Gdy zamówiono taksówkę do Czyżeminka, nie było taksówkarzy chętnych wybrać się w tym kierunku. Zlitował się dopiero kierowca mercedesa.
- On ma dobre auto, to da sobie radę - podsumował inny taksówkarz.
O dziwo, lód na jezdni nie był "sprawcą" wypadków samochodowych.
- Sami jesteśmy zaskoczeni, że jest tak spokojnie - mówi dyżurny z komendy policji. - Tylko po północy pijany kierowca rozbił auto w Chechle i oddalił się z miejsca. Ale policjanci go dogonili.
Piaskarko-solanki wyjeżdżają na nasze drogi zawsze o godz. 20.00, a potem o 3.00.
- Wtedy następuje przejście temperatury przez zero stopni Celsjusza, dlatego musimy sypać. Bo robi się ślisko - wyjaśnia dyżurny.
Pierwsze odgarnianie śniegu zaliczyły pługi w nocy z piątku na sobotę i w sobotę rano.
- Napadało tyle śniegu, że musieliśmy wyjechać - mówi dyżurny.
Teraz drogowcy pracują non stop.
- Monitorujemy temperaturę i opady. Jeśli trzeba, natychmiast  wysyłamy sprzęt na drogi - wyjaśnia dyżurny. - Tam, gdzie ruch samochodów jest większy, od razu pod wpływem nacisku opon aut, sól z piaskiem rozpuszcza oblodzenie. Ale tam, gdzie auta nie jeżdżą, jezdnie pozostają białe i śliskie, choć są posypane piaskiem z solanką. Poniżej temperetaury minus trzy stopnie solanka nic nie daje, bo sama zamarza.
W niedzielne przedpołudnie temperatura w Pabianicach (przy gruncie) wahała się od minus 2 do minus 3 stopni.

O godzinie 19.25 dyżurny pogotowia poinformował, że w ciągu dnia ze śliskich ulic w niedzielę pogotowie zabrało 4 osoby z połamanymi nogami. Do takich wypadków dochodziło tylko rano.