Dziś zatrzymano kolejnego podejrzanego w sprawie o "lipny napad" na konwojentów Biedronki. Jest to 34-letni mężczyzna, mieszkaniec Łodzi, pracownik firmy transportowej.
 U niego policjanci znaleźli resztę zrabowanych pieniędzy . W ten sposób odzyskano większość z ponad 600.000 zł. Niestety złodzieje zdążyli wydać 60.000 zł. Pieniądze poszły "na panienki".
Wczoraj, decyzją sądu, do aresztu na miesiąc trafił Marcin O. (lat 29), konwojent z firmy ochroniarskiej. 
Zdaniem policji to on wymyślił napad na samego siebie i kradzież pieniędzy zebranych z utargów w sklepach sieci Biedronka. 
Dziś sąd będzie zastanawiał się nad losem Witolda J. (lat 47). Postawiono mu zarzut - pomocnictwa. Prokurator wnioskuje o areszt tymczasowy.
Pod tym zarzutem stanie przed sądem także pabianiczanin Dominik P. (lat 32). Pracownik firmy ochroniarskiej z Pabianic był pośrednikiem między Marcinem O. i Witoldem J. Znał obu i skontaktował ich ze sobą.
Zarzut paserstwa postawiono Iwonie F., właścicielce pabu. To jej Witold J. oddał na przechowanie kartonowe pudło wypełnione po brzegi pieniędzmi z napadu. Paczki spięte były jeszcze banderolami sklepów. Było ich prawie 300.000 zł. 
Zdaniem policji, Iwona F. wiedziała, że w pudle znajduje się "trefny towar". Kobieta po przesłuchaniu została zwolniona.
Wszystkim grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności.