Strażnicy miejscy od rana "czatowali" na handlarkę.
– Bez niej nie można było zlikwidować nielegalnego straganu – mówi Adam Marczak, sekretarz miasta.– Mogłaby nas oskarżyć na przykład o kradzież mienia.
Strażnicy w końcu się doczekali. Po południu Katarzyna M. wróciła do straganu, a wtedy przed cmentarz zajechały ciężarowe samochody.
– Pani nie skorzystała z naszych samochodów – mówi Marczak. – Sama spakowała towar do własnego auta i odjechała.
Jak się dowiedzieliśmy, teraz Katarzyna M. jest w sądzie na kolejnej rozprawie.