Witam.
Piszę ten mal, gdyż liczę na to, że artykuł o tym ukaże się w gazecie. Wracałem z Krakowa (to była pomyłka autora listu) w nocy z 7 na 8 czerwca. O godz 00:30 byłem na dworcu Łódź Fabryczna. O godz. 1:10 podszedłem na stanowisko, gdzie powinien podjechać autobus nocny pabianickiego MZK. Zebrało się już kilka osób, autobus stał na parkingu dla PKS. O godz. 1:20 autobus ruszył, wszyscy już czekali aż podjedzie na stanowisko i będzie można wsiąść. Ale kierowca odjechał, omijając oczekujących. Ludzie zaczęli rozmawiać między sobą o co chodzi i dlaczego odjechał. Liczyli, że zaraz podjedzie. Niestety tak się nie stało. 15 minut później zadzwoniłem do dyżurnego ruchu MZK zapytać, co w tej sprawie zrobią. Powiedział, że skontaktuje się z kierowcą. Do domu oczekująca grupka zabrała się dopiero starym prywatnym busem o 2:00, któryledwo jechał. Choć miał jechać przez Bugaj, to wysadził pasażerów tam jadących na skrzyżowaniu ulic Warszawskiej i Sikorskiego, bo przecież zanim by dojechał do Bugaju, to by się rozleciał. 
Proszę o wyjaśnienie ze strony MZK: czemu autobus nie podjechał po pasażerów na dworcu fabrycznym, choć MZK się skarży, że linia jest nierentowna?
Z poważaniem
Michał P.