To oddolna inicjatywa jednego z mieszkańców bloku.

- Spółdzielnia nikogo nie informuje i nie zleca masowej dezynsekcji, mimo próśb i zgłoszeń – żali się lokatorka wieżowca w liście do redakcji. – Niestety, ulotki rozwieszane przez lokatora codziennie są zrywane. Starsi sąsiedzi mają ślady ugryzień, mają zapluskwione mieszkania i nawet nie wiedzą, co się dzieje.

A pluskwy nie czekały długo na zaproszenie. W czasie, gdy mieszkańcy nie reagowali, bo nie wiedzieli, dokuczliwe pajęczaki rozpleniły się w wieżowcu i zajęły wszystkie zakamarki w piwnicach, klatkach schodowych, windach, zsypie na śmieci i niestety również mieszkania lokatorów bloku.

- Natychmiast reagowaliśmy na pisma lokatorów – zapewnia Sławomir Urbańczyk, pełnomocnik Zarządu PSM ds. kontaktu z mediami. - We wskazanym bloku były już trzy dezynsekcje, 11 i 25 sierpnia oraz 1 września. Przeprowadzała je profesjonalna firma „Vacat”.

Dezynsekcje były prowadzone na klatkach schodowych, w szybach wind i zsypach.

- Kolejne etapy walki z pluskwami przeprowadziliśmy już w około 30 mieszkaniach na prośbę lokatorów – dodaje pełnomocnik PSM.

Walka z pluskwami to trójetapowa akcja. W pierwszym etapie środkiem owadobójczym traktowane są listwy, kratki wentylacyjne i piony mieszkań. W drugim odbywa się parowanie, czyli kierowanie na tapczany, fotele, dywany gorącej pary wodnej. Trzeci, ostatni etap dezynsekcji polega na odmgławianiu, czyli wpuszczaniu gęstej mgły ze środkiem owadobójczym do mieszkania.

- To trwa osiem godzin – dodaje Urbańczyk. - Dopiero po tym czasie mieszkańcy mogą wrócić do swych lokali, żeby otworzyć okno. Po godzinie wietrzenia do mieszkania i swoich codziennych obowiązków może wracać cała rodzina.

Niestety, żeby skutecznie zapobiec kłopotom mieszkańców, dezynsekcji powinny być poddane wszystkie lokale, bez wyjątku.

- W kilku mieszkaniach, gdzie pluskwy wybito, one już wróciły i znowu gryzą – mówi jedna z lokatorek.

Niestety, spółdzielnia nie ma żadnych narzędzi prawnych, żeby bez zgody lokatorów wejść do mieszkań i przeprowadzić dezynsekcję.

- Liczymy tutaj na rozsądek ludzi – mówi Urbańczyk. - Na razie wynik jest zadowalający. Wszyscy, którym pluskwy dokuczyły, zgłosili się do nas.