- Najwyższy czas rozpocząć ten proces - stwierdził sędzia Przemysław Zabłocki po dwugodzinnej przerwie w rozprawie. Czekano na oskarżonego - lobbystę Marka Dochnala, którego do Pabianic z aresztu w Katowicach wieźli konwojenci.
Dziś do Pabianic zjechali dziennikarze z Warszawy i kamerzyści kilku stacji telewizyjnych. Powodem był proces o korupcję. W ławie oskarżonych miał zasiąść także Andrzej Pęczak - były poseł SLD. Pęczak przyszedł przed czasem. Był wychudzony, schorowany. Według prokuratury, Dochnal i jego asystent dali Pęczakowi ponad 820 tys. zł w zamian za wspieranie interesów w rządzie. Żaden z nich nie przyznaje się do winy.
Jeden z obrońców złożył dziś aż 27 wniosków. Sędzia rozpatrywał je.
Ale odrzucił wniosek o przeniesienia sprawy do Sądu Rejonowego w Warszawie.
Obrońcy wskazywali, że do przesłuchania jest około 100 świadków, a większość z nich mieszka w stolicy. Mówili też o swoich wątpliwościach co do bezstronności i rzetelności pabianickiego sądu.
- Sąd jest powiązany z prokuraturą, a łódzka Prokuratura Apelacyjna została wyłączona ze sprawy - mówiła mecenas Natalia Oławska-Zalewska, obrońca Marka Dochnala.
– Prokuratura nie ma nic do sądu – odparował sędzia.
Kolejna rozprawę wyznaczył na 26 października. Potem wyznaczył pięć kolejnych terminów do 13 listopada.
- Chcę w tych terminach przesłuchać oskarżonych - wyjaśnił.