ad

Zaledwie 8 godzin potrzebowali strażnicy miejscy, by wyśledzić złodziei. W nocy z środy na czwartek pod nosem strażników doszło do włamania do sklepu z bronią, który niedawno został otwarty przy zbiegu ulic Moniuszki i Narutowicza.

- Jeden z moich strażników po cywilnemu poszedł na nowy rynek. Miał nosa. Szybko zauważył, jak młody chłopak z wiatrówką pod kurtką próbuje ubić interes. Wezwał wsparcie - opowiada Andrzej Wojkowski, komendant Straży Miejskiej.

Strażnicy zatrzymali dwóch chłopaków i wezwali policję. Zatrzymani to 17-latkowie, którzy rzeczywiście dokonali włamania w nocy. Skradli wtedy kilka sztuk krótkiej broni pneumatycznej, wiatrówek, ręcznych miotaczy gazu, lornetkę - łupy wartości około 4.000 zł. Skradzione mienie wróciło do właściciela. Teraz odpowiedzą za kradzież z włamaniem. Część z łupów ukryli przy płocie cmentarza, przykrywając je stertą liści i gałęzi. Wpadli, gdy akurat na nowym rynku jednemu z handlujących odstąpili dwie wiatrówki za 100 zł. Właśnie wtedy dziwnie zachowujących się chłopaków zauważył przechodzący po targowisku strażnik miejski w cywilu.

Sprawcy zostali przekazani w ręce kryminalnych, którzy szybko ustalili, kim są złodzieje. Okazało się, że osoby te są bardzo dobrze znane pabianickim policjantom i mają na swoim koncie szereg włamań i kradzieży. Za kradzież z włamaniem grozi im do 10 lat pozbawienia wolności.

pisaliśmy o tym: www.zyciepabianic.pl/wydarzenia/miasto/kryminalne/wlamanie-do-sklepu-z-bronia.html