Miłosz Rybicki (bo o nim mowa) to maleńki mieszkaniec Konstantynowa. Przyszedł na świat pod koniec marca tego roku. Urodził się z ciężką, śmiertelną wadą serca – zarośnięcie pnia płucnego z ubytkiem przegrody międzykomorowej i naczyniami krążenia bocznego (MAPCA). Jego jedynym ratunkiem jest skomplikowana, kosztowna operacja. Niestety, lekarze w Polsce nie są w stanie pomóc Miłoszowi.

- Dowiedzieliśmy się o tym w pierwszej dobie jego życia. Ten dzień miał być najcudowniejszy, a okazał się strasznym koszmarem... Płakaliśmy oboje, nawet nie da się tego opisać – wspominają rodzice malucha.

Operacja musi zatem odbyć się za granicą, a liczy się czas. Rodzice Miłoszka otrzymali wycenę operacji z kliniki w Genewie, Szwajcaria. Na podstawie tego kosztorysu ustawili zbiórkę na kwotę blisko 1,5 miliona złotych. Trwa walka o każdą złotówkę. Niestety, czas nie jest sprzymierzeńcem dziecka. Operacja powinna odbyć się już. Z dnia na dzień serce chłopczyka jest coraz słabsze.

- Jesteśmy przerażeni uciekającym czasem i tempem, w jakim idzie zbiórka. Nie mamy tyle czasu, Miłosz nie ma czasu – rozpacza rodzina.

Wesprzeć malutkiego Miłoszka można za pośrednictwem zbiórki: www.siepomaga.pl/serce-milosza