Jerzy Gorczyński wybrał się na rowerową pielgrzymkę do Lourdes.

- Dziennie robiliśmy od 180 do 211 kilometrów - z dumą opowiada pan Jerzy. - To wymagało ogromnego wysiłku, zwłaszcza że temperatura dochodziła do 40 stopni Celsjusza.

Było tak gorąco, że wielu podróżników nie rozkładało namiotów. Spali pod gołym niebem.

64 pielgrzymów z całej Polski wyruszyło 1 lipca z Rzeszowa. Pabianiczanin dowiedział się o wyprawie z prasy katolickiej. Ponieważ ma już za sobą dwie rowerowe pielgrzymki do Rzymu i ponad 50 pielgrzymek pieszych do Częstochowy, postanowił pojechać tym razem dalej.

- Zawsze mam jakąś intencję - wyjaśnia. - Nie chodzi mi o sport.

Z myślą o wyjeździe kupił od kolegi "kolarzówkę".

- Rower spisał się na medal - zapewnia pielgrzym. - Miałem tylko drobne usterki przerzutek i niewielkie problem z hamulcem.

Pielgrzymi jechali w czterech grupach. Najstarsi mieli po 69 lat, najmłodszy liczył 17 wiosen. Wszyscy dotarli do sanktuarium.

Po 10 dniach podróży i przejechaniu 1.500 kilometrów odpoczywali na włoskim campingu Arizona. To była połowa trasy. W 15 dniu i po przejechaniu 2.128 km dotarli do wysokogórskiego alpejskiego Sanktuarium Maryjnego La Salett we Francji. Najtrudniejsze do pokonania były podjazdy i serpentyny w Alpach.

- Tam był silny wiatr, wzniesienia i upały. Tylko deszczu brakowało - opowiada. - Zjazdy były tak strome, że ręce bolały od hamowania. Ale Alpy to przepiękne miejsce. Cudowne krajobrazy ze skalistymi wierzchołkami.

Niektórzy pielgrzymi na krótkich i trudnych odcinkach trasy podjeżdżali samochodami. Nie starczało im siły.

- Ani razu nie wsiadłem do samochodu - mówi z dumą Gorczyński. - Choć byłem jednym ze starszych uczestników.

Pielgrzymi codziennie wstawali około godz. 5.00. Godzinę później po porannej mszy wyruszali.

- Przez miesiąc nie oglądaliśmy telewizji, nie słuchaliśmy radia - opowiada pielgrzym. - Odpocząłem od tych wszystkich złych wiadomości.

W sanktuarium w Lourdes pielgrzymi spędzili trzy dni. W ciemnej grocie modlili się do podobizny Matki Boskiej, która dzieciom ukazała się przed 100 laty. Wychodząc z groty wykąpali się w basenie z uzdrawiającą wodą źródlaną.

- Ja też wziąłem oczyszczającą kąpiel - przyznaje się pielgrzym z Pabianic. - To było wspaniałe uczucie.

Do Polski wracali autokarem. Podróż trwała trzy dni.

- Dopiero wtedy puchły mi nogi - śmieje się Gorczyński. - Nie mogłem wytrzymać tego siedzenia.

Teraz pan Jerzy odpoczywa. Ale już 20 sierpnia znów wyruszy - na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy.