2.200 zł (brutto) w spółce Pabianickie Targowiska Miejskie zarabia radny Łukasz Wlazeł. Do tego ma dietę radnego - 1.100 zł miesięcznie (na rękę). Zamiast spodziewanych zysków, spółka przynosi potężne straty.
Gdy w listopadzie powstawały Targowiska Miejskie, urzędnicy chwalili się: "mamy żyłę złota". W nowej spółce robotę od razu dostali: radny Łukasz Wlazeł (wcześniej Samoobrona) i syn radnego Wiesława Gosławskiego (niezależny).

- Pan Wlazeł jest w spółce osobą nadzorującą targowiska, a pan Gosławski zajmuje się sprawami organizacyjno-prawnymi i planowanymi remontami - tłumaczy prezes Tomasz Majkowski. - Obaj mieli wcześniej posady w Zakładzie Dróg i Zieleni Miejskiej, gdzie zajmowali się w zasadzie tym samym.

PTM to spółka miejska, której zadaniem jest zbieranie opłat od kupców i opieka nad rynkami przy ulicach: Moniuszki, Łaskiej, Batorego i Ewangelickiej. Jej pracownicy pobierają też opłaty od handlujących na spółdzielczym ryneczku przy ul. Nawrockiego. Urzędnicy w ratuszu optymistycznie wyliczyli, że dzięki nowej spółce co miesiąc kasa miasta wzbogaci się o 50.000 zł. Tymczasem po trzech miesiącach Pabianickie Targowiska Miejskie przyniosły… ponad 23.000 zł strat.

- Nie mogę mówić o finansach spółki, bo to tajemnica - zasłania się Majkowski. - Trudno je teraz oceniać, bo wystartowaliśmy w trudnym zimowym okresie. Dużo pieniędzy pochłania uprzątanie śniegu i śmieci z rynków, a kupców jest teraz mniej.

Wydatki byłyby dużo mniejsze, gdyby w nowej spółce zatrudniono mniej osób. Teraz jest ich 13. Tylko 8 zajmuje się zbieraniem opłat od kupców i sprzątaniem targowisk. Pozostałe 5 osób to administracja.

W Targowiskach pracuje Elżbieta Knut (waleczna liderka kupców), jako prokurent, czyli zastępca prezesa. Zajmuje się sprawami ZUS-u, kadr i pilnowaniem interesów kupieckich. Pieniądze ze spółki dostaje też mecenas Irena Zirk-Sadowska - radczyni prawna Urzędu Miejskiego. Podpisała umowę na 10 lat.

- Sam jestem prawnikiem, ale nie omnibusem. Pomoc pani Zirk-Sadowskiej jest dla spółki niezwykle ważna - tłumaczy Majkowski. - Poza tym nie pracuje u nas na etacie, płacimy jej za konkretne porady, jak na umowie-zleceniu. Nie mogę zdradzić, ile.

To nie koniec układów. Ojciec radnego Łukasza Wlazła dostał pracę w Miejskim Zakładzie Komunikacyjnym. Na stanowisku elektryka zatrudnił go poprzedni dyrektor - Romuald Piesik. Były szef MZK dał też posadę dyspozytora Piotrowi Kowalewskiemu (był zastępcą przewodniczącego Samoobrony).


***
Moim zdaniem:

Po co spółce aż 13 pracowników, skoro kilkoro już grzeje tylko pod sobą stołki? Mam wrażenie, że Pabianickie Targowiska Miejskie to jeszcze jedna przechowalnia "krewnych i znajomych królika".



***
Swój ciągnie swego - czyli układy w Pabianicach:


Radna Anita Krzesińska (stratowała w wyborach z listy Samoobrony) - jej mąż pracuje w Zakładzie Energetyki Cieplnej. Ojciec od wakacji ma posadę w Zakładzie Wodociągów i Kanalizacji.

Radna Mariola Florczak (dawniej Samoobrona) - syn od roku pracuje na miejskim kąpielisku.

Janusz Tomaszewski (były wicepremier) - synowa wydaje dowody osobiste w Urzędzie Miejskim.

Radny Jarosław Cichosz (AWS) - dostał pracę i pensję w Zakładzie Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. Dziś jest informatykiem w Zakładzie Energetyki Cieplnej.

Radny Jerzy Kopias (Liga Polskich Rodzin) - ma posadę w Zakładzie Energetyki Cieplnej.

Starosta Grzegorz Janczak (SLD) - żona od stycznia pracuje w Miejskim Zakładzie Pogrzebowym. Zatrudniła ją partyjna koleżanka Janczaka - Halina Bakus.

Tomasz Mikuta (Samoobrona) - dostał pracę w ciepłowni, a jego żona w dziale zaopatrzenia "wodociągów". Niedawno Mikuta został członkiem zarządu w Starostwie Powiatowym. Będzie zarabiał co miesiąc 3.100 zł.

Radny powiatowy Edward Rogalewicz (SLD) - córka pracuje w Biurze Rady Powiatu, on w Urzędzie Miejskim.

Radny powiatowy Robert Kraska (SLD) - dostał pracę w Miejskim Ośrodku Kultury. Najpierw był dyrektorem, teraz jest instruktorem. Ale pensja została ta sama.

Skarbnik miasta Elżbieta Tkaczuk - mąż jest kierownikiem basenu w Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji.



***
Krótka historia szybkiej kariery


Radna Anita Krzesińska nie pracuje już w biurze Zakładu Wodociągów i Kanalizacji. Wiceprezydent Marek Błoch dał jej nowe stanowisko. Od lutego radna pracuje w PIU (Pion Inwestycji Unijnych), który ma się zająć przygotowaniem remontu naszej sieci kanalizacyjnej.

- Musimy mieć taką jednostkę, by dostać pieniądze z unijnego funduszu - mówi Wojciech Janczyk, rzecznik prezydenta.

Krzesińska to prywatnie siostra synowej byłego wicepremiera Janusza Tomaszewskiego.

Robota w PIU jest pewna przez co najmniej najbliższe 3 lata - aż zakończy się remont kanalizacji. Szefową PIU została łodzianka - Ewa Matyszczak, inżynier ochrony środowiska.

- Zna branżę. Była wicedyrektorem Grupowej Oczyszczalni Ścieków w Łodzi - dodaje Janczyk.

Ewa Matyszczak ma na razie czworo podwładnych, Oddelegowano ich z Urzędu Miejskiego i Zakładu Wodociągów.

- Będzie więcej, bo czeka nas masa roboty - mówi szefowa PIU. - Nie mamy zbyt wiele czasu, dlatego moi ludzie muszą mieć bardzo wysokie kwalifikacje.

Doświadczeń i umiejętności radnej Krzesińskiej szefowa PIU nie chce komentować.

- Pracujemy od pierwszego lutego, ale pani Krzesińska jest od początku na zwolnieniu. Nie mogłam więc ocenić jej kwalifikacji - mówi.

Anita Krzesińska kilka miesięcy temu dostała robotę w Zakładzie Wodociągów i Kanalizacji. Zatrudniono ją w dziale administracji i zarządzania. Zajmowała się sprawami socjalnymi i zaopatrzeniem pracowników w ubrania robocze, mydło, środki czystości, bony obiadowe. Co miesiąc na rękę dostawała prawie 1.000 zł. Jako radna ma też miesięczny ryczałt - 650 zł. Wcześniej pracowała w korporacji taksówkarzy. Odbierała telefony.

Czy sprawdzi się w PIU, nie wie.

- Zakres obowiązków poznam, gdy wrócę ze zwolnienia - mówi. - PIU potrzebuje fachowców i zwykłych pracowników biurowych.