Tak wyglądała kontrola biletów w autobusie miejskim linii 2 na ulicy Grota-Roweckiego. Była środa, godzina 9.50. Autobusem jechali głównie emeryci i renciści. Wracali na Bugaj z zakupów w centrum miasta. Byli oburzeni.

To przecież jest ordynarna łapanka! - zdenerwował się starszy pan. - Lepiej byście włączyli ogrzewanie albo kupili nowe autobusy, a nie traktowali ludzi jak pospolitych złodziei.

Czy ja też mogę stanąć na ulicy i zatrzymać autobus?! - dopytywała się poirytowana pasażerka.

Padły mocne słowa. Doszło do przepychanki.

Strażnicy starali się zachować spokój, nie chcieli wszczynać rozróby - tłumaczy Adam Wielechowicz, zastępca komendanta.

Łapanki w autobusach wymyślił Jarosław Habura, dyrektor Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego.

Doskwierają nam gapowicze - tłumaczy. - Stąd taki pomysł i prośba o asystę Straży Miejskiej.

Habura zapowiada, że kolejnych łapanek możemy się spodziewać na wszystkich trasach autobusów.

Wiem, że podczas pierwszej kontroli była grupa niezadowolonych. Nie rozumiem ich. Miejski autobus to nie autobus koleżeński, a ja chcę wyłapać oszustów - upiera się.

Habura wydał instrukcję kierowcom autobusów, by zatrzymywali się między przystankami, gdy da im znak patrol kontrolerów i strażników.

Dałem kontrolerom uprawnienia do zatrzymania autobusu - dodaje. - Przebiega to sprawnie i nie wydłuża czasu przejazdu.

W autobusie, w którym w środę urządzono łapankę, wszyscy pasażerowie mieli ważne bilety.