Kilka minut po godzinie 16.00 przed Urząd Miejski zajechało czarne BMW eskortowane przez dwa radiowozy. Z rządowej limuzyny wysiadł Ludwik Dorn - marszałek Sejmu (niedawny wicepremier i minister spraw wewnętrznych). Gorąco przywitał go prezydent Zbigniew Dychto i zaprosił do sali konferencyjnej ratusza na spotkanie.
Po godzinie Dorn w eskorcie oficerów BOR-u pojawił się w Miejskim Ośrodku Kultury na przedwyborczym spotkaniu z mieszkańcami (czekało około 40 osób). Okazało się jednak, że nie wszyscy chętni mogą przebywać w sali. Studenta medycyny z transparentem: "Dyscyplina dla Saby, a nie dla lekarzy. Dorn w kamasze, opuść miasto nasze" otoczyły starsze panie, zagorzałe zwolenniczki partii PiS. Próbowały nakłonić go, by schował transparent i wyszedł z budynku. Fanatyczkom pomagał strażnik miejski - Krzysztof Jegier. Dopiero on wyrwał transparent studentowi ubranemu w biały lekarski fartuch (na szyi miał stetoskop). Podczas szamotaniny medyk został pokaleczony. Z ręki pociekła mu krew. O spokój apelował wiceprezydent Dariusz Wypych.
Do MOK-u wzywano policję.
W niedzielę pełnomocnik PiS w Pabianicach, Waldemar Flajszer, oświadczył "Gazecie Wyborczej": "To prowokacja polityczna. Wiemy, że ten pan jest członkiem młodzieżówki SLD. Jako organizatorzy praktycznie uratowaliśmy mu życie. Przynosząc taki transparent na publiczne spotkanie z marszałkiem Sejmu musiał liczyć się z ryzykiem reakcji przeciwników politycznych. Rzuciło się na niego kilka kobiet. Ja sam bałbym się np. iść na spotkanie sympatyków lewicy z hasłami przeciwko nim. Scysja miała miejsce jeszcze przed wystąpieniem marszałka".
W poniedziałek sztab wyborczy Lewicy i Demokratów ma zwołać konferencję prasową w tej sprawie. Zamierza protestować przeciwko udziałowi Straży Miejskiej w kampanii wyborczej PiS.
Radni LiD-u domagają się wyjaśnień od prezydenta Pabianic.