Lekarze walczą o życie lokatorów: 47-letniej Ewy W. i 51-letniego Marka A.
- Stan pacjentów jest ciężki - poinformowano nas na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej w szpitalu.
Ranni mają poparzone 40 procent ciała: dłonie, ramiona, twarze, klatki piersiowe i plecy. Poparzenia są II i III stopnia. Marek A. ma poparzoną także jamę ustną i drogi oddechowe. Oddycha przy pomocy respiratora.
W czwartek stan chorych był na tyle dobry, że zdecydowano o przewiezieniu ich do kliniki oparzeń w Siemianowicach. Polecieli tam helikopterem.
- Badamy przyczyny wybuchu gazu - mówi nadkomisarz Sławomir Komorowski z policji. - Prawdopodobnie rozszczelniła się instalacja.
Gaz musiał się ulatniać dość długo. Wybuchł, gdy któryś z domowników zapalił zapałkę. Tak podejrzewają strażacy.
- Najpierw usłyszałam huk - wspomina sąsiadka z pierwszego piętra. - Pomyślałam, że sąsiad spadł ze schodów. Zdarzało się to, gdy był pijany. Wyszłam na korytarz i zobaczyłam języki ognia. Zaalarmowałam sąsiadkę.
Kobiety pobiegły po wiadra z wodą. Mężczyźni - do samochodów po gaśnice. Ktoś zadzwonił po straż pożarną. Była godz. 20.25. Sąsiedzi gasili dom i Marka A., na którym płonęło ubranie.
- Wyleciał z mieszkania razem z drzwiami. Leżał na korytarzu i palił się żywym ogniem - opowiadają. - Znieśliśmy go na dół. Skóra schodziła mu razem z ubraniem.
- Jej nic nie było - dodają. - Kiedy ją wyprowadzili z mieszkania, była przytomna. Powtarzała, żeby wrócić po jej torbę i pieniądze.
Lokatorzy kamienicy znają się od lat. Sami myją schody i malują korytarz, sadzą kwiatki w ogródku za domem.
- Trochę się przestraszyliśmy, kiedy Marek wprowadził się na poddasze - opowiadają. - Było spokojnie, dopóki był sam.
W lipcu do 12-metrowego mieszkania Marka A. wprowadziła się Ewa W. Nie pracowała. Żyli z jego renty.
- Raczej nie trzeźwieli - dodają sąsiedzi. - W poniedziałek też pili.
Tego dnia Marek A. dostał rentę. Ale wcześniej elektrownia odcięła mu prąd, bo nie płacił rachunków. Miał jeszcze gaz w 11-kilowej butli.
- Elementy konstrukcji kamienicy zostały naruszone, ale nie zagraża jej zawalenie - stwierdził Janusz Dąbek, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. - Budynek nadaje się do mieszkania.Trzeba go jednak wyremontować. Trzeba też skontrolować instalację gazową, elektryczną, sprawdzić kominy i wentylację. Lokal, w którym nastąpił wybuch, nie nadaje się do mieszkania.
- Nie czujemy się bezpiecznie. Od wybuchu dach aż podskoczył - mówią lokatorzy, pokazując szczelinę między dachem a ścianą kamienicy.
- W moim mieszkaniu odleciał kawał tynku i popękała ściana - mówi pani Danuta, mieszkająca po sąsiedzku.
Pożar zniszczył drzwi do mieszkania Marka A. i wyposażenie kuchni. Straty to 40.000 zł.
Komentarze do artykułu: Aż dach podskoczył
Nasi internauci napisali 0 komentarzy