Na oddziale szpitala miejskiego czworo internistów musi dyżurować przy 30-35 pacjentach. W łodzkim szpitali im. Kopernika podczas weekendu na oddziale dyżurowała tylko jedna lekarka - na dodatek "wypożyczona" z innego oddziału. Kto będzie opiekował się chorymi, gdy od stycznia wejdą w życie przepisy o skróconym czasie pracy lekarzy? Doktorzy nie będą mogli pracować dłużej niż 78 godzin tygodniowo. Na to pytanie dyrektorzy szpitali nie potrafią odpowiedzieć.
Doświadczeni interniści coraz częściej wolą pracować w prywatnych przychodniach, które są gotowe płacić dwa razy tyle ile państwowa lecznica.
- Żaden dyrektor miejskiego szpitala czy publicznej przychodni nie zapłaci mi 3,5 tys. zł miesięcznie za siedem i pół godziny pracy dziennie – uważa młody lekarz. - A w niektórych prywatnych przychodniach można zarobić więcej.
Oddziały internistyczne w pabianickim szpitalu mają wielki problem ze znalezieniem chętnych do pracy. Lekarza ze specjalizacją z interny od zaraz chętnie przyjfmie na etat większość szpitali w województwie.
- Ode mnie ostatnio odeszło trzech lekarzy - skarży się doktor Wojciech Matusewicz, ordynator oddziału wewnętrznego z naszego szpitala. - Jeden wybrał pracę w prywatnej przychodni. Odszedł nazajutrz po egzaminie specjalizacyjnym.
Dyrektorzy szpitali zapowiadają, że tam, gdzie lekarzy będzie mało, oddziały mają pracować jak fabryki - na trzy zmiany.