Skończyła się wolność 45-letniego Cezarego G. - do niedawna uchodzącego za jednego z najbogatszych pabianiczan.
W poniedziałek na uroczystości pogrzebowej do ubranego w ciemny garnitur mężczyzny podeszła kobieta. Była to policjantka w cywilu. Dyskretnie wyjęła "blachę" i regulaminowo przedstawiła się. Zapytała Cezarego G. o nazwisko. Gdy usłyszała, że to on, założyła mu kajdanki i wyprowadziła na ulicę.
Cezary G. był poszukiwany przez policję, bo nie stawił się do więzienia. A jest skazany na dwa i pół roku oraz grzywnę - 200.000 zł. To wyrok za obracanie skradzionymi samochodami. Chodzi o 21 aut osobowych, ciężarowych i dostawczych, wartych aż 2,8 miliona zł.
- Kupował auta, choć wiedział, że pochodzą z kradzieży - mówi sędzia Przemysław Zabłocki, przewodniczący Wydziału Karnego Sądu Rejonowego w Pabianicach.
Cezary G. nie przyznał się do winy. Twierdził, że legalnie kupował uszkodzone auta i remontował je. Do więzienia pójść nie chciał.
- Ścigaliśmy go, bo jest u nas zameldowany - wyjaśnia nadkomisarz Zbigniew Polek, zastępca komendanta policji w Zduńskiej Woli, gdzie Cezary G. czmychnął z Pabianic.
Przypominamy, że afera wybuchła w czerwcu 2002 roku, gdy policjanci odkryli przebite numery silnika jednej z ciężarówek Cezarego G. Naczepę tę ukradziono pabianickiej firmie. Policjanci skontrolowali dokumenty i samochody firmy Ce-Jax Cezarego G. Przedsiębiorcę zatrzymano w areszcie. Za kratkami siedział 17 miesięcy. Wyszedł po wpłaceniu kaucji - 100.000 zł.
Oprócz Cezarego G. na ławie oskarżonych usiedli: jego ojciec Kazimierz G. (prokurator zarzucał mu paserstwo 2 samochodów) oraz wspólnik Janusz K. (za paserstwo nieumyślne).
Kazimierz G. został skazany na półtora roku w zawieszeniu. Janusz K. przyznał się do winy i poprosił o ukaranie bez rozprawy w sądzie.
***
Cezary G. lubił uchodzić za najbogatszego w Pabianicach. Jego żona i dzieci jeździły najnowszymi modelami aut i motocykli. Mieszkają w posiadłości w Szynkielewie. W latach 80. Cezary G. miał hodowlę świń. W 1997 roku kupił w centrum miasta dom handlowy (teraz własność żony). Działał w spółce robiącej dzianiny dla szwedzkiej Ikei. Ma firmę transportową. W 2001 roku podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy za złote serduszko zapłacił aż 56.000 zł. Rok później za podobne serduszko dał 21.000 zł.
Komentarze do artykułu: Cezary wpadł na pogrzebie
Nasi internauci napisali 0 komentarzy