- Tak naprawdę, chcę być lepszy od taty - mówi Kamil Szyszka. - Chciałbym w przyszłości pojechać na olimpiadę, a tacie się to nie udało.

Kamil ma 12 lat i jest synem Grzegorza Szyszki - najbardziej utytułowanego zapaśnika z Pabianic. Kamil, tak jak tata, walczy na macie. I ma sukcesy.

- Cieszę się, że jest wysportowany - mówi z dumą Grzegorz Szyszka.

Kamil zaczynał od piłki nożnej. Ale marzył, by jak tata zostać zapaśnikiem. Odkąd pamięta, oglądał walki ojca i kibicował PTC.

- Odkąd nauczył się mówić pytał, kiedy będzie chodził na treningi zapaśnicze - wspomina Szyszka senior.

Grzegorz, tak jak syn, zaczynał w wieku 12 lat.

- Mnie zapasami zaraził starszy brat, Darek - wspomina.

Teraz jest trenerem Uczniowskiego Klubu Sportowego, w którego barwach walczy… Kamil Szyszka.

- Tata to świetny trener, chociaż potrafi dać nam nieźle w kość - uśmiecha się Szyszka junior.

Na treningach nikt nie może się oszczędzać, zwłaszcza Kamil.

- Syn trenera nie może liczyć na pobłażliwość. Raczej musi być przykładem dla innych - mówi Grzegorz.

Dlatego podczas zajęć Kamil nie mówi do taty "tato".

- Mówię jak reszta chłopaków: "trenerze" - uśmiecha się Kamil.

Grzegorz Szyszka wygrał wiele prestiżowych turniejów. Aż 6 razy zdobywał tytuł mistrza Polski. Kamil chce być równie dobrym zawodnikiem. Ale w przyszłości chce, jak tata, trenować młodzież.

- Już teraz zapowiada, że przejmie po mnie UKS - cieszy się Szyszka senior.


***

- Fajnie by było, tak jak tata, występować na scenie - mówi Dawid, syn Krzysztofa Młudzika, gitarzysty i wokalisty bluesowej kapeli Blue Haze.

Debiut ma już za sobą.

- Gdy miał sześć lat, wyszedł na scenę podczas naszego koncertu w Miejskim Ośrodku Kultury - wspomina z uśmiechem Krzysztof Młudzik. - Miał malutką gitarę. Zebrał większe brawa niż my.

Dziś Dawid ma 14 lat i uczy się grać na perkusji. Zaczął w trzeciej klasie podstawówki.

- Jeden z naszych fanów podarował mu zestaw perkusyjny. Chciał za niego dożywotni bilet na koncerty Blue Haze - opowiada Młudzik senior.

Kiedyś Dawid walił w bębny w piwnicy Młodzieżowego Domu Kultury, w kanciapie, gdzie zespół taty miał próby. Teraz wywiózł perkusję na działkę.

- Tam mogę hałasować do woli. Czasami wystawiam bębny na dwór. Wtedy słychać mnie aż w sąsiedniej wsi. Ale nikomu to nie przeszkadza - opowiada Młudzik junior.
Dawid, tak jak tata, zaczyna śpiewać.

- Raz podsłuchałem, jak podśpiewuje do standardu bluesowego. Nieźle mu szło. Tylko że teraz przechodzi mutację - uśmiecha się Krzysiek Młudzik.

Ojciec i syn próbują też grać razem. Na razie tylko podczas prób na działce.

- Ale marzę, by kiedyś zagrać wspólnie z synem na scenie - mówi Krzysiek Młudzik.