Jak wygląda w dzisiejszy handel w osiedlowych sklepach, Życiu Pabianic opowiedział (ze swojej perspektywy) Jarek Kalita, właściciel Bułki z Masłem.

Koronawirus to temat numer 1 wśród klientów?

- Każdy przychodzi ze swoją historią. Słyszałem już chyba każdą wersję (śmiech). Były nawet teorie spiskowe. Łącznie z taką, że wirusa wymyślił ZUS.

Jak bardzo zmienił się handel w czasie epidemii?

- Przede wszystkim zmieniły się godziny, kiedy przychodzi najwięcej klientów. Teraz dużo ludzi pracuje w domu. Zakupy robią do południa. Po 13 wszystko zaczyna zamierać, bo każdy zamyka się w domu. Wcześniej pomagała mi żona, więc sklep był otwarty do 18.00. Teraz obsługuję sam. Zamykam o 16.00. Żona pracuje zdalnie i zajmuje się naszą córką.

Klienci przyzwyczaili się do nowych warunków w czasie zakupów?

- Zawsze znajdzie się ktoś niezadowolony. To, że w sklepie może znajdować się jedna osoba nie jest moim wymysłem. Zapewne nie jest to zbyt wygodne stać na zewnątrz, szczególnie kiedy pada deszcz lub jest zimno. U mnie jest samoobsługa, dzięki czemu wcześniej nie było kolejek. Teraz wszystko się wydłuża niestety. Klient po wejściu musi zebrać z półek potrzebne artykuły, a ja czekam... Na zewnątrz zawsze stoją jakieś osoby.

Stosują środki ostrożności?

- Widać, że świadomość ludzi na temat zagrożenia jest większa niż kiedy ogłoszono epidemię. Przychodzą w maskach, rękawiczkach jednorazowych, zachowują bezpieczny odstęp, nie dotykają bez potrzeby wszystkiego wokół i starają się płacić zbliżeniowo kartą.

Czy wy też przeżyliście oblężenie, kiedy ogłoszono stan zagrożenia?

- Oj tak. Ludzie kupowali wszystko co się da. Można to było trochę porównać do okresu przedświątecznego. Tylko atmosfera była dużo gorsza, niezdrowa wręcz. Był popłoch i nerwówka. Zaczęło się w środę i trwało kilka dni. Psychicznie byłem strasznie wymęczony. Ludzie zachowywali się jakby wojna miała zaraz wybuchnąć. Teraz jest spokojniej. Klienci robią podstawowe zakupy.

Wizja zamknięcia sklepu jest realna?

- Handel się kręci póki co, więc będziemy działać. Wszystko zależy od sytuacji w Pabianicach i czy pojawią się tu potwierdzone przypadki zachorowań. Wiem, że niektóre sklepy spożywcze zamknięto w trosce o bezpieczeństwo pracowników, tych starszych szczególnie.