Już w 2003 roku nasz szpital nie był w stanie spłacić ogromnych długów. A dyrektorzy z roku na rok ukrywali to przed władzami miasta – ujawniły agentki CBA.
To one (dwie) przez pięć miesięcy wertowały dokumenty finansowe pabianickiego szpitala. „Celem kontroli było ustalenie prawidłowości gospodarowania publicznymi pieniędzmi” – piszą w raporcie. 
Z kasy szpitala wyciekało mnóstwo pieniędzy. Agentki uznały, że wypłacone 350 tysięcy zł adwokatowi i 73 tysiące zł radcy prawnemu nie należało się tym prawnikom. Znalazły też faktury wystawiane przez adwokata, radcę prawnego i firmę Evanna, których nie zatwierdziła główna księgowa. Mimo to pieniądze wypłacono.
Agentki przyjrzały się umowom z firmą Evanna, która miała doradzać w finansach i prowadzić obsługę prawną szpitala. I uznały, że współpraca z Evanną nie przyniosła szpitalowi wymiernych korzyści. Kosztowało to aż 54.900 zł. Według CBA, pieniądze te wyrzucono w błoto. „Zawarcie z tą spółka umów w efekcie powiększyło koszty szpitala o 720.159 zł, nie przynosząc dochodów” - czytamy w raporcie. Na dodatek pieniądze dla Evanny „były wypłacane w pierwszej kolejności”.
CBA ujawniło, że szpital nie płacił składek na ubezpieczenie społeczne pracowników. Nie płacił także składek na ubezpieczenia zdrowotne. Skutkiem tego ZUS nie przekazywał pieniędzy na fundusze emerytalne pracowników. Z tego powodu, gdy pracownicy szpitala przejdą na emeryturę, będą dostawać mniej niż powinni. 

(cały artykuł - w najnowszym Życiu Pabianic z biedronką)