Węgiel kupiła nasza Gminna Spółdzielnia Samopomoc Chłopska od katowickiej kopalni Śląsk. Zanim wagon wyjechał ze Śląska, górnicy po brzegi wypełnili go węglem. Usypali pięć równych "kupek". W Pabianicach okazało się, że cztery stożki węgla wystają ponad burty wagonu. Piąty - najbliżej drzwi, sięgał zaledwie do połowy ścian.

- Złodzieje otworzyli boczne drzwi wagonu i tamtędy wysypali węgiel - przypuszcza Zbigniew Marczuk, wiceprezes "geesu".

Skradziono 5 ton "czarnego złota". To tyle, ile mieści się na sporej ciężarówce. Łup był wart około 1.500 zł.

Spryciarze!

Wagon z ładunkiem był ważony przed bramą kopalni. Drugiego ważenia dokonali kolejarze ze stacji Katowice Ligota, skąd węgiel odprawiono do nas. Transport jechał dwa dni. Kolejne cztery doby czekał na stacji Łódź Olechów. To właśnie tam odkryto kradzież, gdy obsługa stacji zważyła wagon po raz trzeci.

- Część wagonów sprawdzamy na wyrywki - mówi Bożena Kowalczyk, naczelnik sekcji handlowej stacji Łódź Kaliska, zajmująca się sprawą skradzionego węgla.

Wynik ważenia był jednoznaczny - brakuje 5 ton. Dopiero wtedy kolejarze baczniej przyjrzeli się zawartości wagonu i odkryli ubytek.

Grają w kotka i myszkę

Z transportów kolejowych ginie wszystko, co ma wartość. Jednym z najcenniejszych łupów jest węgiel. To dlatego, że przy odrobinie sprytu i szczęścia złodzieje mogą ukryć skutek "nocnej" roboty. Kolejarze zabezpieczają transporty węgla, polewając je mlekiem wapiennym. Wapno barwi powierzchnie nasypów, dzięki czemu łatwiej sprawdzić, czy węgla ubyło.

- Żeby jeszcze bardziej utrudnić życie złodziejom, za każdym razem zmieniamy kolor wapna - opowiada Bożena Kowalczyk.

Jednak cwani złodzieje i na to znaleźli sposób. Aby zakamuflować efekt grabieży, wożą pojemniki z wapnem w różnych kolorach.

Zapłaci kolej

W taki właśnie sposób rabusie próbowali ukryć kradzież węgla dla GS-u w Pabianicach. O tym, że wapno zostało rozlane po "robocie", świadczy fakt, że były nim spryskane ściany wagonu.

- Ponadto wapno na niepełnym nasypie było jaśniejsze - zauważył Jerzy Doliwa, specjalista do spraw opału w GS.

Za zrabowany węgiel musi zapłacić PKP.

- Nasze transporty już wcześniej były okradane - dodaje Jerzy Doliwa.
- A że od PKP nie można wyegzekwować pieniędzy, nie płacimy za kolejne przewozy. W ciągu kilku ostatnich miesięcy mieli dziesięć darmowych kursów.