ad

Radni z Biskupca (województwo warmińsko-mazurskie) sami zmniejszyli sobie comiesięczne diety, wypłacane z kasy miasta. Do tej pory brali po 700 zł. Teraz będą mieli o 45 proc. mniej. Zmalała też pensja burmistrza Biskupca (miasteczko ma niespełna 11.000 mieszkańców). Powód? Kiepska sytuacja finansowa (podobnie jak w Pabianicach).
Życie Pabianic spytało naszych radnych miejskich, czy nie powinni postąpić tak samo. U nas zeszłoroczna dieta radnego wynosiła 914 zł miesięcznie. Mimo to niedawno radni zarządzili dla siebie podwyżki. Teraz biorą co miesiąc średnio po 1.100 zł. Nieco mniej niż dotychczas dostaje tylko przewodniczący Rady Miejskiej - 1.900 zł (brał 1.987 zł) i wiceprzewodniczący - 1.650 zł (brali 1.729 zł).
Co odparli radni miejscy, gdy Życie Pabianic spytało ich o zgodę na mniejsze diety? Oto wypowiedzi radnych:   

MARIAN KOCZUR:
- Działanie radnych z Biskupca jest populistyczne. Widać, że zrobili to pod publikę. Uważam, że obcinanie diet radnym ogranicza możliwość naszego działania.

ROBERT DUDKIEWICZ:
- Widzę wiele innych możliwości szukania oszczędności w kasie miasta. Zabieranie radnym diet nie jest dobrym pomysłem. Trzeba się tylko zastanowić nad tym, na czym można zaoszczędzić. Jeżeli byłby zasadny wniosek, logicznie uargumentowany, to wtedy przemyślałbym, czy zrezygnować z części diety.

ANDRZEJ SAUTER:
- Ja oczywiście byłbym w stanie coś takiego zrobić, ale potrzeba woli wszystkich radnych. Samej idei przekazywania pieniędzy radnych na ratowanie sytuacji miasta jednak nie popieram. Uważam, że dużo pieniędzy jest marnotrawione w innych miejscach. Tam należy szukać oszczędności. Gdyby była ze strony radnych inicjatywa przekazania pieniędzy na cel charytatywny, na pewno bym się przyłączył.

MARCIN MIESZKALSKI:
- Uważam, że miasto powinno szukać oszczędności gdzieś indziej. Nie przekazałbym pieniędzy na ratowanie finansów miasta. Traktuję moją dietę, jako pokrycie kosztów piastowania funkcji radnego. Na odgórny cel charytatywny diety też bym nie przekazał. Każdy radny powinien sam rozstrzygnąć te sprawy.

PIOTR ROSZAK:
- Obniżanie diet nie jest sposobem na ratowanie sytuacji finansowej miasta. Oszczędności szukamy i będziemy szukać w innych dziedzinach. Szczególnie tam, gdzie pieniądze są wydawane niepotrzebnie. Niektórzy radni za wyjście z pracy mają obcinaną pensję. Dieta jest dla nich rekompensatą.

ZBIGNIEW GRABARZ:
- Możemy odebrać sobie nawet sto procent diety. A czemu nie? Byleby te pieniądze nie były stracone w urzędzie.

RADOSŁAW JANUSZKIEWICZ:
- Zgodziłbym się na obcięcie diety pod warunkiem, że wiedziałbym, na co konkretnie pójdą te pieniądze. Zgodziłbym się na przykład na zwiększenie funduszu stypendialnego dla uczniów, czy zakup sprzętu do szpitala.

odpowiedzi pozostałych radnych miejskich – w najnowszym papierowym Życiu Pabianic