- Karol S. dostał zakaz opuszczania kraju i nakaz meldowania się w komendzie policji. Grozi mu od roku do dziesięciu lat pozbawienia wolności - wylicza prokurator Małgorzata Glapska-Dudkiewicz z Prokuratury Okręgowej. - Zarzuty zostały przedstawione już w styczniu.

Suchocki jest radnym z listy SLD. Wielokrotnie zabierał głos w sprawach, które na kilometr cuchnęły aferami. Grzmiał o potrzebie uczciwości i rozbijania układów kolesiów. Chciał uchodzić za obywatela kryształowo czystego, brzydzącego się korupcją.

- Zarzuca mu się wręczanie korzyści majątkowych byłemu komendantowi policji w Pabianicach - mówi prokurator.

Komendanta Jerzego P. aresztowano w połowie stycznia. Wkrótce ruszyła lawina zatrzymań pabianickich przedsiębiorców i policjantów. Niektórzy biznesmeni byli długo przesłuchiwani. Kilku policjantów aresztowano, kilku karnie wydalono ze służby. Trzy tygodnie później prokurator postawił zarzuty Karolowi Suchockiemu.

Prokurator podejrzewa aż 50 osób z Pabianic i okolic o wręczanie korzyści majątkowych byłemu komendantowi. Śledztwo trwa. Boją się ci, którzy szefa policji karmili pieczonymi prosiakami i szynką prowansalską. Lękają się ci, którzy poili go francuskimi koniakami. Drżą ci, których inspektor kazał puścić wolno, choć jechali autem po pijanemu. Nie śpią spokojnie ci, którzy przynosili mu prezenty: garnitury, zegarki, skrzynki wina, aluminiowe felgi do auta…

Komendant chętnie dawał się gościć na piknikach urządzanych przez Karola Suchockiego - wówczas szefa Klubu Inicjatyw Gospodarczych. Przy pieczonych prosiakach i występach piosenkarzy biesiadował w towarzystwie biznesmenów. W takiej atmosferze łatwiej było wypić „brudzia" z komendantem i przejść z nim na „ty". Marzyli o tym niemal wszyscy goście, były więc soczyste pocałunki i czułe „misiaczki". Razem z przedsiębiorcami bawili się politycy, posłowie na Sejm, urzędnicy skarbówki i ratusza, dyrektorzy. Podczas pikników goście dostawali losy loterii fantowej. Potem „zupełnie przypadkiem" dyrektor banku albo żona wpływowego urzędnika albo polityk wygrywali najcenniejsze nagrody: rowery, kije golfowe, butelki piekielnie drogiej whisky.

Przyjaźń komendanta Jerzego P. z Suchockim kwitła od lat. Na wigilijne spotkania do komendy policji radny przysyłał komendantowi własne kelnerki z tacami (Suchocki prowadzi restaurację Remiza).


***
Z Karolem Suchockim rozmawia Życie Pabianic:


Boi się Pan?

- Nie.

A Jeśli Pana wsadzą?

- Nie sądzę. To śmieszne zarzuty.

Nie karmił Pan gości komendanta?

- Pożyczałem tylko do komendy talerze, widelczyki i wypożyczałem kelnerki.

Po co Pan to robił?

- Dzwonili z komendy, bym pożyczył sztućce, naczynia, filiżanki. Nie widziałem powodu, żeby tego nie robić.

Jak długo przyjaźnicie się z Jerzym P.?

- Od lat.

Spotykacie się jeszcze?

- Od zatrzymania go nie widziałem.

O co oskarża Pana prokurator?

- Prokurator przesłuchał mnie 28 stycznia. Zarzucał mi jazdę samochodem strażackim, który ponoć nie miał papierów. I organizację imprez na komendzie. Nic takiego nie miało miejsca.

Ma Pan zakaz opuszczania kraju…

- …miałem. Na mój wniosek prokurator go odwiesił.

Co Pan dał komendantowi?

- Nic.

Czy odda Pan mandat radnego?

- Nie widzę powodu. Mieliśmy wiceprezydenta Błocha, przeciwko któremu toczyło się dochodzenie i nikt z tego nie robił afery. Sądzę, że mój przypadek to rykoszet innych spraw. Widocznie komuś nadepnąłem na odcisk.

Chciał Pan walczyć o fotel prezydenta Pabianic w najbliższych wyborach. Nadal ma Pan taki plan?

- Nie miałem takich planów. Ale nie Pani pierwsza o to pyta.