- To była bardzo ładna mądra dziewczyna - tak Anetę wspominają pracownicy piekarni Społem, gdzie zatrudniony jest jej ojciec.

- Jesteśmy w szoku - nie kryje sąsiadka zamordowanej. - Mam córkę w jej wieku. W dzieciństwie razem bawiły się w piaskownicy. Przecież ofiarą zabójcy mogła być moja córka…

Wciąż nie jest wyjaśnione, jak i po co Aneta znalazła się w domu Marka R. - lekkoducha, pijaka i awanturnika. Wiadomo jedynie, że znała zabójcę.

- Nie była to zażyła znajomość, ale przekraczając próg domu przy Karniszewickiej wiedziała, do kogo idzie - mówi sierżant sztabowy Andrzej Baczyński z komendy policji.

- Aneta lubiła się zabawić jak każda nastolatka. Ale nigdy nie szlajała się z menelami - opowiada koleżanka zamordowanej.

W piątek 30 września Aneta skończyłaby 19 lat. Zginęła trzy dni wcześniej.

Dom przy ul. Karniszewickiej, gdzie rozegrała się tragedia, to nowoczesna czynszówka z widokiem na pola. Mieszka tu 6 rodzin. Dookoła jest cicho i spokojnie. W tym domu Marek R. mieszkał z przyjaciółką - Krystyną W. Wprowadzili się na początku lutego. Miał fatalną opinię u sąsiadów.

- Na początku nic nie wskazywało, że będą z nim kłopoty - mówi właściciel domu, w którym Marek R. wynajmował mieszkanie. - Ale później stracił pracę, zaczął pić…

- On i jego przyjaciółka często się kłócili - opowiada sąsiadka.

Na porządku dziennym były huczne balangi. Gdy Marek R. wypił, robił awantury.

- Raz uderzył mojego syna. Innym razem w pijanym widzie chciał wedrzeć się do mieszkania jednego z lokatorów - opowiada właściciel budynku. - Wtedy interweniowała policja.

Lokatorzy w milczeniu znosili uciążliwego sąsiada.

- Baliśmy się go. Był agresywny po wódce - mówi sąsiadka.

W dniu, w którym zabił, pił od rana. Gdy przyjaciółka wyszła do pracy, zamknął za nią drzwi i urządził imprezę. Zaprosił kumpla - Arkadiusza J. To z tym mężczyzną Aneta przyszła na Karniszewicką.

- Widziałem, jak Marek wchodził z nimi do mieszkania. Potem pojechałem po zakupy do miasta - opowiada właściciel domu.

Wrócił koło południa. Na trawniku nieopodal domu zauważył leżącego mężczyznę.

- Myślałem, że to Marek. Kazałem zobaczyć synowi, co on znowu wykombinował - mówi właściciel domu.

Leżący nie był Markiem R. Oddychał. Cuchnął alkoholem.

- To był ten, który przyszedł z dziewczyną - mówi gospodarz. - Zostawiliśmy go. Pomyśleliśmy, że jak otrzeźwieje, to sobie pójdzie.

- Marek R. i jego goście popili ostro - potwierdza sierżant Andrzej Baczyński. - W pewnej chwili Arkadiusz J. zdecydował, że idzie do domu.

Uszedł zaledwie kilkanaście metrów. Zwalił się na ziemię i zasnął.

- W takim stanie go znaleźliśmy. Miał we krwi ponad trzy promile alkoholu - mówi Baczyński.

Aneta F. i jej zabójca zostali sami…

- Wiemy, że wybuchła karczemna awantura - mówi policjant.

Podczas przesłuchania Marek R. zeznał, że nie pamięta, o co się pokłócił z Anetą. Nie chciał wyznać, dlaczego zabił. Jedno jest pewne. Kilka razy mocno uderzył dziewczynę w twarz (potwierdziła to sekcja zwłok). Agresja kipiała w nim. Mocne ręce zacisnął Anecie na szyi. I udusił. Dochodziła godzina 14.00.

Pięć minut później w dyżurce komendy policji przy Żeromskiego zadzwonił telefon.

- Marek R. przedstawił się i powiedział, że zabił kobietę w swoim mieszkaniu - opowiada sierżant Baczyński.

Wiadomość o zabójstwie szybko rozniosła się po Pabianicach. Mówiło się, że zabójca kilkakrotnie zgwałcił ofiarę. Znaleźli się świadkowie, którzy widzieli, jak dziewczyna w bieliźnie biegała po mieszkaniu przy Karniszewickiej.

- Policyjne postępowanie wykluczyło wątki seksualne. Można jedynie domniemywać, że kłótnia ofiary i sprawcy miała podłoże seksualne. Ale nie mamy na to dowodów - mówi Baczyński.

Na ciele uduszonej nie było śladów gwałtu. Policjanci znaleźli Anetę kompletnie ubraną. Wykluczyli hipotezę, że Marek R. ubrał dziewczynę, zanim zadzwonił na policję.

- Była zbyt starannie ubrana - uważa Baczyński.

Badanie krwi wykazało, że zabójca był pijany. Miał w organizmie 1,6 promila alkoholu. W policyjnym areszcie sprawiał kłopot.

- Próbował się powiesić. Z rękawa bluzy zrobił pętlę, którą przytwierdził do kraty w oknie - mówi Baczyński.

Policjanci udaremnili samobójstwo. Marek R. do rana był spętany kaftanem bezpieczeństwa.

W czwartek przesłuchał go prokurator. Zarzucił zabójstwo. Grozi mu od 8 lat więzienia do dożywocia. Tego samego dnia sąd wydał nakaz tymczasowego aresztowania Marka R. na 3 miesiące.

Arkadiusz J. będzie w tej sprawie świadkiem.


***
Mówi Krzysztof Ankudowicz, prokurator rejonowy:

- Marek R. twierdził podczas przesłuchania, że ofiara kojarzyła mu się z negatywnymi przeżyciami. Aneta F. miała ponoć zachowywać się wyzywająco. Jego wyjaśnienia są mętne i trudne do przyjęcia przez prokuraturę. O prawdziwych powodach zabójstwa będzie można mówić dopiero, gdy sprawcę zbadają biegli psychiatrzy i psychologowie.


***
Aneta chodziła do prywatnego liceum. Wcześniej skończyła Szkołę Podstawową nr 5 i Gimnazjum nr 2 przy Skłodowskiej. Potem uczyła się w klasie fryzjerskiej w Zespole Szkół nr 1 przy Piotra Skargi. Dom, w którym mieszkała z rodzicami, to zadbana kamienica przy ulicy Poniatowskiego.

- Państwo F. są naszymi najcichszymi sąsiadami. Oboje rodzice pracują, żadnych awantur nie słyszałam - opowiada sąsiadka. - Nawet w sąsiedzkie spory, które czasem tu wybuchały, nigdy się nie mieszali.