Zostawił żonę, dwie dorosłe córki i czworo wnucząt.
Doktor Kociszewski przegrał walkę z nowotworem płuc. O tym, że choruje, dowiedział się dwa lata temu. Natychmiast zdecydował poddać się operacji usunięcia jednego płuca. Operacja się powiodła. Przechodził chemioterapię. Wrócił nawet do pracy w szpitalu i znowu kierował oddziałem. Ale pech go nie opuścił. Wkrótce dowiedział się, że ma przerzuty raka. Szybko tracił siły...
Lekarz Zbigniew Kociszewski pojawił się w Pabianicach w 2001 roku. Wygrał wtedy konkurs na ordynatora oddziału chirurgii. Wcześniej leczył pacjentów w Łodzi, gdzie mieszkał pod studiach lekarskich na Akademii Medycznej. Był wyjątkowo uczynnym i wyrozumiałym lekarzem. Swoim pacjentom i ich rodzinom poświęcał mnóstwo czasu na rozmowy, wyjaśnianie metod leczenia, zachęcanie do walki z chorobą.
W 2002 roku pabianiccy chirurdzy pod kierunkiem doktora Kociszewskiego przeprowadzili bardzo skomplikowaną operację na otwartym sercu. O życie 23-letniego pacjenta walczyli dwie i pół godziny. Pacjent miał rany kłute klatki piersiowej i brzucha. Konał. Nie mogliśmy ani zaprzestać zabiegu, ani czekać na wsparcie lekarzy ze specjalistycznej kliniki, bo pacjent umarłby na stole operacyjnym. Liczyła się każda minuta - tłumaczył Życiu Pabianic doktor Kociszewski. Sukces naszych chirurgów odbił się echem w całej Polsce. Stacje radiowe mówiły o "złotych rękach lekarzy z Pabianic".