Wyrok 25 lat więzienia jest prawomocny. Przemysław Samsel (ma 20 lat) będzie mógł się starać o przedterminowe zwolnienie dopiero po 15 latach wzorowego siedzenia w więzieniu.

Tragedia rozegrała się 2 stycznia 2004 roku. Według ustaleń sądu, zbrodni dokonał Samsel wraz z dwoma kompanami, których sąd skazał także na 25 lat pozbawienia wolności. Oni trzymali 13-letniego Damiana Rogulskiego, a Samsel udusił chłopca, zaciskając mu na szyi pętlę ze sznurka do bielizny. Zdaniem sądu, zabijali na zimno, bez litości. Zrobili to bez żadnego powodu. Na podwórku, gdzie Damian był z psem, jeden uderzył chłopca, drugi związał mu nogi i ręce sznurem wyciągniętym ze śmietnika.

W dnu zabójstwa sprawcy mieli od 16 do 17 lat. Najstarszy z nich - Samsel, był sąsiadem zamordowanego Damiana.

JAK DOSZŁO DO ZBRODNI:

Piątek, godz. 17.00 - w pasażu galerii Echo siedzi grupa nastolatków. Nudzą się. Jest po 20.00, gdy Michał i Krzysztof odprowadzają Przemysława do domu. Przez 2 godziny stoją w bramie kamienicy przy ul. Pułaskiego 14 i gadają. Około 22.00 rozmawiają o bandytach z Pabianic. Nagle padają słowa: „My nie będziemy gorsi!".

Godz. 22.25 - 13-letni Damian (uczeń Gimnazjum nr 2) wychodzi z 4-miesięcznym psem na spacer. Nie opuszcza podwórka przy ul. Pułaskiego 14. Nie boi się, bo tutaj na trzecim piętrze mieszka z mamą od 6 lat. W bramie spotyka trzech starszych chłopaków. Zna jednego z nich - to sąsiad z pierwszego piętra. Idą w głąb podwórka. Między komórkami, gdzie stoją dwa samotne drzewa, koledzy każą Damianowi przywiązać psa do krat w murze. Wtedy jeden z szesnastolatków uderza Damiana w twarz. Chłopiec upada na ziemię. Kopią go. Krępują mu ręce i nogi sznurem. Damian krzyczy. Żeby zamilkł, obwiązują mu wokół szyi sznur od bielizny, zerwany z drzewa. Kilka razy zaciskają pętlę. Damian milknie. Gdy przestaje się ruszać, zostawiają go na śniegu i odchodzą. W bramie jeden z nastolatków rzuca: „Ale odjebaliśmy numer". Spokojnie się rozchodzą.

23.05 - Przemysław (sąsiad Damiana) wraca do domu. Kładzie się spać. Do domu wraca też Michał. Jest wystraszony. Krzysztof nie zamierza kłaść się do łóżka. Idzie do klubu bilardowego Mariańska.

23.15 - mama Damiana wychodzi szukać syna. Chodzi po podwórku i nawołuje. Nadaremnie. Kilka metrów od komórek widzi uwiązanego psa. Obok leży Damian. Ma zimne ręce, ale jeszcze ciepłą twarz. Próbuje go reanimować. Wzywa pogotowie. Damian już nie żyje.

23.20 - przyjeżdża policja. Technicy zabezpieczają ślady, fotografują miejsce zbrodni. Matki nie mogą przesłuchać - jest w szoku. Policjanci typują podejrzanych.

23.50 - policja puka do mieszkania Przemysława. Godzinę w komendzie 17-letni chłopak przyznaje się do winy.

Sobota, godz. 3.00 - zatrzymują Krzysztofa w klubie Mariańska. Pół godziny później policja wpada do domu Michała. Obaj przyznają się do winy.

Sobota, godziny wieczorne - pabianicka prokuratura stawia całej trójce zarzut zabójstwa, sąd orzeka areszt tymczasowy.

Środa, godz. 12.00 - pogrzeb Damiana na cmentarzu komunalnym.

KIM SĄ ZABÓJCY:

Krzysztof - przez trzy lata był wychowywany w Domu Dziecka w Porszewicach. Rodzicom odebrano prawa rodzicielskie, bo pili. Chłopak już wcześniej miał na sumieniu drobne przestępstwa. Był podejrzewany o kradzież klamek z kościoła św. Maksymiliana Kolbego. Na początku 2003 r. wyrwał torebkę kobiecie wychodzącej z cmentarza. W czerwcu dokonał czynu lubieżnego na koledze. Wtedy sąd zdecydował, że umieści go w zamkniętym Młodzieżowym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym. Nie było miejsca, więc Krzysztof został w domu dziecka. Chodził do gimnazjum specjalnego w Konstantynowie. Miał kuratora.

Michał - mieszkał przy ul. Żwirki i Wigury. Był zapisany do kl. I Gimnazjum nr 3, ale rzadko pokazywał się w szkole. Ma na koncie rozboje, kradzieże i włamania. Z tego powodu sąd wyznaczył mu kuratora. Jego rodzice nie pracują. Nadużywają alkoholu.

Przemysław Samsel - chodził do szkoły specjalnej. Uczył się na stolarza. Ma na sumieniu kradzieże, pobicia, wymuszenia. Miał nadzór kuratorski.