Łupem złodziei pada wszystko, co da się sprzedać w skupach złomu: studzienki ściekowe, ogrodzenia z siatki, rynny, klamki, przewody energetyczne, kratki przed klatkami w blokach. Nawet stare samochody zaparkowane na podwórkach nie są bezpieczne.

- Przyjęliśmy kilka zgłoszeń kradzieży wraków. Jeszcze nie wiem, czy można je łączyć z kradzieżami złomu - mówi Zbigniew Kornelski, zastępca komendanta policji.

W zeszłym tygodniu patrol policji złapał złodzieja na gorącym uczynku. Zwrócił uwagę mundurowych, bo pod pachą taszczył… znak drogowy.
"Złomiarze" są utrapieniem Zakładu Wodociągów i Kanalizacji.

- Tylko w zeszłym tygodniu ukradli cztery żeliwne dekle i jedną kratkę ściekową - mówi Piotr Kruczyński z Zakładu Wodociągów.

Grasują między blokami Pabianickiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Kradną kosze na śmieci i metalowe drzwi. Kratki przed klatkami schodowymi giną tak często, że pracownicy PSM zabezpieczają je grubymi łańcuchami.

Złom znika z naszych ulic, bo strasznie poszły w górę jego ceny. W porównaniu z ubiegłym rokiem nawet o 40 procent. Winni są Chińczycy, którzy kupują w Polsce tysiące ton złomu i napędzają popyt.

W skupach za kilogram stalowego złomu płacą 35 groszy. Drobni zbieracze w ciągu jednego dnia mogą zarobić 15-20 zł. Dniówka najbardziej obrotnych to co najmniej 100 zł.

Złotodajną żyłą jest dla złomiarzy PKP. Ich łupem pada to, co ciężkie, zrobione z aluminium lub miedzi. W wagonach kolejowych odrywają aluminiowe półki na walizki i klamki w drzwiach. Wzdłuż tras kradną stalowe ciężary naprężające tory, łączniki szyn, sieć trakcyjną. W ubiegłym roku złodzieje zwinęli aż 4.335 metrów stalowych kabli.

- To zawodowcy - denerwuje się Krzysztof Pietras, naczelnik eksploatacji z Zakładu Linii Kolejowych PKP w Łodzi. - Nawet napięcia się nie boją. Całe szczęście, że jeszcze nie było żadnego poważnego wypadku. Ale skutki tych kradzieży mogą być tragiczne.

Łakomym kąskiem są... tory kolejowe. Złomiarze opracowali sprytny patent na kradzież szyn. Najpierw lekko nacinają je piłką do metalu. Potem z całej siły uderzają dużym młotem, by kawałek idealnie pękł. Fragmenty torów wywożą na rowerach. Za jednym zamachem są w stanie przewieźć nawet 400 kilogramów szyn!

Do skupu zawożą je partiami - po kilkanaście kilogramów. Żeby zmylić rzetelnych właścicieli punktów, mieszają je z legalnym złomem.

W zeszłym roku z winy złodziei aż 135 pociągów pasażerskich miało opóźnienia. Spóźniły się o 6.269 minut.

- Boję się pomyśleć co będzie w tym roku - dodaje Krzysztof Pietras.

"Zbieracze" mówią wprost: „Sprzedać można wszystko, trzeba tylko znać sposób albo mieć znajomości". Postanowiliśmy sprawdzić, czy właściciele skupów dociekają skąd pochodzi złom.

- Mam kawał siatki, dwie metalowe bramy i kilka włazów do studzienek kanalizacyjnych. To pozostałości po remoncie działki - zagailiśmy rozmowę w jednym z punktów skupu.

- Przynoś pan jak leci. A jak nie masz pan czym przywieźć, pojadę po to własnym samochodem - odparł z uśmiechem handlarz. Nic więcej go nie interesowało.


***
Ta plaga zalała całą Polskę

W Mostkach koło Włocławka (woj. kujawsko-pomorskie) złodzieje zdemontowali i pocięli na małe kawałki metalową konstrukcję mostu. Łup chcieli zawieźć do punktu skupu złomu. Nie zdążyli, bo wpadli w ręce policji.

W Bielawie (woj. dolnośląskie) złomiarze zdewastowali kilkadziesiąt grobów na dwóch cmentarzach. Zrywali metalowe elementy grobów: krzyże, figurki świętych, mosiężne litery, i sprzedawali je w skupie złomu. Zarobili 100 zł.

W Wilkowie pod Świebodzinem ukradli i sprzedali na złom miedziane blachy z elewacji budynku ambasady francuskiej, które przywieziono tam z Warszawy na renowację.

W Krakowie szajka złomiarzy kradła znaki drogowe i tablice widokowe. Wpadli z obrazkiem Klasztoru Kamedułów.

W Bydgoszczy złodzieje wycięli kątownik w słupie energetycznym. Wiatr powalił uszkodzony słup, który lawinowo ciągnął za sobą następne. Naprawa awarii kosztowała kilkanaście milionów złotych.