- Praca w szpitalu stała się gehenną - skarży się lekarz Jarosław Lesman. - Fatalne decyzje dyrektora zagrażają życiu pacjentów.

Niekompetencja, arogancja, samowola, trwonienie pieniędzy, przyjmowanie do pracy kumpli z Łodzi i dawanie im bardzo wysokich pensji - to najczęstsze zarzuty wobec dyrektora Pawła Górskiego.

W czwartek radni z Komisji Infrastruktury poprosili prezydenta Jana Bernera o „rozważenie możliwości rozwiązania umowy z dyrektorem". A nie tak dawno, bo w marcu ubiegłego roku, prezydent w rozmowie z dziennikarzami Życia Pabianic nawoływał, by nie przeszkadzać dyrektorowi w ratowaniu zadłużonego szpitala.

Górskiego nikt już nie broni.

- Stanowisko radnych jest zgodne z wolą Związków Zawodowych Lekarzy, Anestezjologów, Pielęgniarek i Położnych oraz Solidarności i Zespołu Delegatów Izb Lekarskich - mówi Karol Suchocki, szef komisji Rady Miejskiej.

- Prezydent zastanawia się nad odwołaniem dyrektora - powiedziała mecenas Irena Zirk-Sadowska, doradca prawny Jana Bernera. - Natychmiastowe pożegnanie i rozwiązanie umów zbyt drogo by nas kosztowało. Dyrektor musi posprzątać bałagan, jaki zrobił.

Po spotkaniu w szpitalu (11 kwietnia) radnych z Górskim, jego zastępcą Jackiem Wutzowem i doradcą finansowym Mariuszem Skibińskim, prezydent już nie był pewny, że dyrektor wie, co robi.

- Jeden lekarz musi opiekować się chorymi na kilku oddziałach jednocześnie: wewnętrznym, opieki długoterminowej, w ambulatorium i izbie przyjęć. Takie są zarządzenia dyrekcji - mówił lekarz Jarosław Lesman. - Rozumiem potrzebę oszczędności, ale nie kosztem pacjentów.

"Próbuje się oszczędzać złotówki na diagnostyce, leczeniu i wypłatach dla personelu, a lekką ręką wydaje tysiące na usługi niepewnej potrzeby i wartości" - napisali do prezydenta szefowie 9 związków zawodowych działających w szpitalu.

Dyrekcja zasypała nas lawiną zarządzeń, przydatnych jak kadzidło choremu - skarżą się związkowcy. I dodają, że szpitalem rządzi paranoja. Dowód? Wielu lekarzy dostało upomnienia za… nieodpowiedni kolor tuszu do pieczątki.

Lekarze, pielęgniarki i położne otwarcie mówią, że dyrektor straszy ich zwolnieniami z pracy. Potrafi być wulgarny.

Przed kilkoma dniami Jan Berner spotkał się z ordynatorami. Nie zaprosił na nie dyrektora Górskiego. Doktorzy mówili o złej organizacji pracy i arogancji dyrektora. Prezydent notował.

- Rozmawialiśmy także z dyrektorem Górskim - mówił Berner. - Przejrzeliśmy część umów zawartych przez niego z firmą Falck, która prowadzi pogotowie ratunkowe i z doradcami dyrektora.

Berner zobowiązał Górskiego do renegocjacji umów i przyjrzenia się fakturom wystawionym przez firmę Falck.

- Dyrektor zrobił nas w trąbę - burzył się radny Adam Śmiech. - Za informację o Falcku, o którą go prosiliśmy, zapłacił doradcy 7.000 zł.

- To oburzające - kwituje doradca prawny prezydenta.

Dyrektor Górski nie raczył przyjść na spotkanie z radnymi. Choć obiecał, nie dał sensownych odpowiedzi na pytania postawione 11 kwietnia. Przysłał radnym jedynie dwie kartki papieru z informacją o działalności firmy, którą wynajął do doradzania sobie, i umowie z kancelarią adwokacką.

Umowę z łódzkim adwokatem Górski zawarł 12 maja zeszłego roku. Odtąd mecenas Dariusz Panek jest reprezentantem szpitala przed sądami, administracją państwową, opiniuje umowy, regulaminy, zarządzenia. Umowę zawarto na 36 miesięcy. Za usługi mecenas dostaje ryczałtem 3.000 zł miesięcznie. Dostaje także wynagrodzenie zasądzone przez sądy dla szpitala tytułem zwrotu kosztów procesu.

Górski potwierdził, że firma doradcza pracuje dla niego od 15 lutego.

- Jak to możliwe, skoro mamy inną umowę zawartą od 1 października 2004 roku do 30 września 2005 roku na 3.000 zł miesięcznie? - dziwili się radni.

Według drugiej umowy zawartej na 12 miesięcy, firma doradcza dostaje wynagrodzenie - 10.000 zł netto. „Firma (…) wykonuje swe obowiązki bez zastrzeżeń, a jej działalność przynosi szpitalowi wymierne korzyści" - pisze dyrektor Górski. „Doprowadziła do redukcji zadłużenia szpitala (…), pozyskała dla szpitala wielomilionowy kredyt, pozwalający na restrukturyzację zadłużenia".

- Dyrektor zaciągnął kredyt, a my nic o tym nie wiemy?! - pytali radni.

- Nie ma żadnego kredytu - zapewniał prezydent Berner.

Bardziej radykalni radni żądali, by prezydent natychmiast zwolnił Górskiego.

- Poczekajmy dwa tygodnie - prosił prezydent. - Teraz trwa kontrola wewnętrzna. Poczekajmy na jej wyniki.


***
CO NA TO DYREKTOR PAWEŁ GÓRSKI?

- Nie będę komentował treści pisma, której nie znam. Decyzja należy do organu założycielskiego - powiedział nam doktor Górski - Nie chce mi się tłumaczyć po raz kolejny z moich decyzji. Jeśli są tak złe, jak mówią związkowcy i lekarze, to jakim sposobem skutkują dobrymi efektami ekonomicznymi. A takie są. W porównaniu z rokiem 2003 straty szpitala są o 50 procent mniejsze. Nie ma potrzeby tłumaczenia się z mojego zachowania czy "niewyparzonego języka". To, czy taki jest, to kwestia subiektywnego odczucia.