Bakusowa jest piekielnie zawzięta.

- Musimy dwa razy dziennie jeździć pod cmentarz komunalny - mówi Ryszard Brodala, komendant Straży Miejskiej. - Ze skargami na panią Michalak zawsze dzwoni tylko pani Bakus, szefowa Miejskiego Zakładu Pogrzebowego. Nie przypominam sobie, by dzwoniły inne osoby.

Straż Miejska nie może odmówić interweniowania, gdy wzywa ją obywatel, który jest świadkiem łamania przepisów.

Przepisy łamie Katarzyna Michalak, handlująca kwiatami i zniczami. To ona ustawia swój kramik przed wejściem na cmentarz. A tam nie ma wyznaczonych miejsc do handlowania.
Gdy Michalakowa pojawia się ze swymi kwiatami, Bakusowa dzwoni na policję albo do Straży Miejskiej - niczym do swej gwardii przybocznej. Bo obawia się, że mniej zarobi na kwiatach ze swojego zakładu.

- Złożyliśmy już 46 wniosków do sądu przeciwko pani Michalak, prowadziliśmy sprawę o naruszenie miru przez panią Michalak, klika spraw o naruszenie kodeksu karno-skarbowego - wylicza skrupulatnie nadkomisarz Sławomir Komorowski, naczelnik Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego w Powiatowej Komendzie Policji.

Policjanci i strażnicy wciąż zajmuje się nielegalną handlarką. Wypisują mandaty, rekwirują znicze i wazony z kwiatkami. Niepozorna kwiaciarka jest numerem jeden na liście ściganych. Każdy jej ruch śledzą służby, które powołano do tropienia bandytów, złodziei, pijanych kierowców i chuliganów.

- Poruszyłam wszystko i jest jak jest - żali się Bakusowa.

Ostatnio Katarzyną Michalak zajęli się nawet radni powiatowi. Przez godzinę próbowali pomóc koleżance - radnej Halinie Bakus. Na obradach komisji spraw obywatelskich pojawił się nawet starosta - Grzegorz Janczak. Dlaczego? Powody są dwa. Pierwszy, bo Bakusowa zatrudniła przy cmentarzu żonę starosty. Drugi, bo Bakusowa należy do tej samej partii co starosta (SLD). Teraz radni mozolnie pracują nad uchwałą, która ma brzmieć mniej więcej tak: "Wyrażamy zaniepokojenie, istniejące w odczuciu społecznym, pobłażliwością Sądu Grodzkiego w Pabianicach w sprawie związanej z wykroczeniami popełnianymi przez osoby prowadzące działalność gospodarczą w miejscach niedozwolonych". Wielce to istotna uchwała dla powiatu pabianickiego...

- Bo radna powiatowa jest bezradna - użalał się radny Józef Wiaderek.

- Gdzie i do kogo mam się zwrócić o pomoc?! - rozpaczliwie pytała kolegów radna Bakusowa.

Jej głos drżał.

Tymczasem pabianiczanie nie bojkotują kwiaciarki Michalak. Chętnie kupują u niej znicze i kwiaty. A handlarka płaci grzywny i mandaty, które spadają na nią gęsto.

- Najlepszym wyjściem będzie wyznaczenie przy cmentarzu nowych miejsc do handlowania kwiatami - uważa Adam Marczak, sekretarz miasta. - Skoro ludzie chcą tam kupować, powinniśmy im to ułatwić.

Choć jeszcze nie ogłoszono przetargu na dzierżawę placów przy cmentarzu, już wpłynęło około 30 podań. Tyle osób chce legalnie zarabiać, handlując kwiatami i zniczami.

Ale urzędnicy miejsce nie kwapią się z pomocą. Przed miesiącem wytyczyli plan zagospodarowania przestrzennego Pabianic. Ułożyli go tak, by przy bramie cmentarza nie można było stanąć z jednym wiadrem goździków i tuzinem zniczów. Tak, żeby nie można było dorobić paru złotych do skromnej emerytury lub pensji. Handlować przed cmentarzem będzie wolno tylko na wielkich straganach. Plan ten nadzorowała naczelnik Jadwiga Myczkowska z Urzędu Miejskiego.

- Dlatego szukam w Polsce straganów. Gdy znajdę, kupimy je dla miasta, ustawimy i będziemy dzierżawić ludziom, którzy chcą tam zarabiać - obiecuje sekretarz Marczak.

Strażnicy miejscy nie powinni całymi dnia stać pod cmentarzem, by wlepić mandat kwiaciarce. Mają ważniejsze zadania.

- Choćby ściganie handlarzy narkotyków w szkołach, brudasów wyrzucających śmieci w lesie i kierowców parkujących auta na trawnikach - wylicza Marczak.

Na pytanie dlaczego nie chce się zgodzić na legalny handel kwiatami przed cmentarzem Bakusowa odpowiada: - Nie to, że nie chcę. Ja nie mogę. Parking to jest teren cmentarza. Nie wolno tutaj handlować.