– Zostali zdegradowani aż o dwa stopnie – mówi Jacek Szeligowski, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Łodzi. – Stracili też na uposażeniach. Po czymś takim trudno będzie im awansować.
Strażacy z Pabianic wpadli jak śliwki w kompot, gdy ugasili pożar gospodarstwa przy ul. Rypułtowickiej 34. Ratowali tam stodołę i zabudowania gospodarcze. Robili to sprawnie i fachowo. Po udanej akcji wrócili do Remizy. Tam dowódca jednostki ratowniczo-gaśniczej Andrzej Jurewicz poczuł od podwładnych woń alkoholu. I zgodnie z regulaminem powiadomił o tym komendanta powiatowego. Dowódca - starszy brygadier Jerzy Minias, natychmiast zarządził badania alkomatem. Trzech wskazanych strażaków grzecznie dmuchało w aparat. Czwarty zwiał.
Starszy ogniomistrz Piotr G. miał w organizmie aż 3,8 promila alkoholu! Starszy sekcyjny Robert Ł. nieco mniej - 3,2 prom. Starszy ogniomistrz Stanisław C. wydmuchał 1,2 prom. A zastępca dowódcy Jarosław O. błyskawicznie zniknął z remizy.
Komendant nie odsunął ich od służby.
– Nie było dowodów na to, że byli pijani podczas akcji gaśniczej – zastrzega rzecznik.
(pełny tekst - w najnowszym Życiu Pabianic z biedronką)
Komentarze do artykułu: Jak gasili (pragnienie)
Nasi internauci napisali 2 komentarzy
komentarz dodano: 2008-07-16 16:19:38
komentarz dodano: 2008-07-16 15:53:14
a swoja droga az dziwne ze ich nie zwolniono przeciez jak takie sytuacje bedasie powtarzac to zamiast gasic pozarow beda gasic pragnienie albo jak wejda do ciepła to ich tak "tapnie" ze usna ;]