Były wiceprezydent Pabianic, od 11 lat dyrektor Izby Skarbowej w Łodzi – Lech M., leży w szpitalu. Miał płukanie żołądka, bo w zeszłą środę przed południem połknął bardzo dużą dawkę leków. Była to próba samobójstwa.

Nieprzytomnego dyrektora znalazła teściowa w jego nowej willi. „Przyczyną desperackiego czynu były informacje, że prokurator zbiera przeciwko Lechowi M. dowody przestępstw. O łapówkarstwo oskarżała szefa skarbówki rodzina G. – podejrzana o wyłudzenie kilku milionów zł podatku VAT. Lech M. miał od nich wziąć 200 tys. zł łapówki” – napisała ogólnopolska gazeta.

Skąd ma taki majątek?
Najpierw jednak Urząd Ochrony Państwa wykrył, że dyrektor Lech M. ma majątek dużo większy niż powinien. Urzędnik państwowy nie mógł dorobić się aż tyle – uważał UOP. „Udało się udowodnić, że ukrył przed przełożonymi część swego majątku – zataił kilkaset tysięcy złotych” – doniosła Gazeta Wyborcza. Wkrótce majątkiem 56–letniego dyrektora zainteresowało się także Ministerstwo Finansów, bo wysocy urzędnicy skarbowi muszą co roku składać zgodne z prawdą oświadczenia o tym, czego się dorobili.

Przy okazji wyszło na jaw, że Lechem M. bardzo się interesuje Prokuratura Okręgowa w Łodzi. Według jednej z gazet, prokurator Kazimierz Olejnik (też pabianiczanin) od lat „polował” na dyrektora skarbówki. Już w 1995 roku prowadził postępowanie w sprawie brania łapówek za „przychylność podczas kontroli firmy”. Doniesienie na Lecha M. złożył wtedy przedsiębiorca z Pabianic. Śledztwo jednak umorzono z braku „mocnych” dowodów.

W czerwcu prokurator Olejnik podjął decyzję o zatrzymaniu Lecha M. Powodem były zeznania rodziny G. – bardzo zamożnych producentów kleju. To oni, podejrzani o wyłudzenie kilku milionów zł podatku VAT, donieśli na dyrektora skarbówki. Zeznali, że dali mu 200 tys. zł za życzliwość przy „badaniu zobowiązań podatkowych”. Lech M. nie wziął gotówki do ręki – twierdzili. „Miał sprzedać osobie podstawionej przez rodzinę G. działkę, której cena została zawyżona do 200 tys. zł” – podała Gazeta Wyborcza. Zdaniem rzeczoznawcy, działka ta była warta zaledwie 80.000 zł. Lech M. nie został jednak zatrzymany, gdyż prokuratora Olejnika niespodziewanie odwołano ze stanowiska.

Niezatapialny

Lech M. aż przez 11 lat utrzymał się na stanowisku dyrektora Izby Skarbowej. Przeżył 8 ministrów finansów i 9 premierów. Potrafił żyć dobrze ze wszystkimi, bez względu na orientację polityczną. Kulturalny i elokwentny, dowcipny, zawsze nienagannie ubrany w trzyczęściowy garnitur, nosi okulary w złotej oprawce. Mówił, że przeszedł solidną lwowską szkołę skarbowości (finansów uczył go Józef Dopart z pabianickiej skarbówki). „Prawdziwych fachowców zawsze będzie potrzeba, niezależnie od tego, kto będzie rządził Polską” – twierdził.

Od kurii biskupiej dostał odznaczenie kościelne, nie miał zatargów ani z SLD, ani z Solidarnością. Na stadionie piłkarskim Widzewa jest krzesełko z tabliczką, na której wyryto nazwisko dyrektora. Lech M. jeździł z piłkarzami na zagraniczne mecze.

ZATOPIONY?

Ministerstwo Finansów wszczęło postępowanie w sprawie Lecha M. Obowiązki szefa łódzkiej Izby Skarbowej przejął Andrzej Misztal, dotychczasowy wicedyrektor.

– Powołanie Misztala ma związek z chorobą Lecha M. oraz postępowaniem wyjaśniającym prowadzonym przez ministerstwo wobec dyrektora – mówi Mirosława Malesa z biura prasowego Ministerstwa Finansów.

* * *
Lech M. przywędrował do Pabianic z Drawska Pomorskiego Gdy miał 3 lata, rodzice przeprowadzili się do naszego miasta. Chodził do „siódemki” na Starym Mieście, potem do I LO. Ukończył Wydział Prawa na Uniwersytecie Łódzkim. Był aktywistą Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej.

Pociągała go kryminalistyka i prawo cywilne. Aby skończyć aplikację sędziowską, poszedł pracować w administracji miejskiej – do Wydziału Finansowego. Zdał egzamin sędziowski, ale togi nigdy nie założył. W 1969 roku zajął się finansami miasta. Był szefem wydziału, przez krótki czas wiceprezydentem Pabianic. Dziesięć lat później (w wieku 33 lat) został najmłodszym w Polsce zastępcą szefa izby skarbowej. W 1991 roku awansował na dyrektora Izby Skarbowej w Łodzi.

Mieszkał w kamienicy w Pabianicach, potem przeniósł się do eleganckiego apartamentowca na łódzkich Stokach. Od niedawna mieszka w nowym domu pod Łodzią.

Z Pabianicami nie zerwał. Bywał na uroczystościach kościelnych i corocznych piknikach Klubu Inicjatyw Gospodarczych.