Błoch napisał do prokuratury, że radni Grzegorz Mackiewicz, Jerzy Binder i Krzysztof Habura bez uprawnień weszli na dach podczas remontu i robili tam zdjęcia. To oni ujawnili oszustwo. Ale Błoch obwinia ich też o to, że wcześniej wiedzieli o szwindlach i milczeli.

- Pan Błoch ma chyba poważne problemy z głową - uważa Habura.

- Ciekawi mnie, jaki interes ma wiceprezydent w odwracaniu kota ogonem? Czyjego dobra broni: miasta czy swoich podwładnych i wykonawcy remontu? - zastanawia się Mackiewicz.

W starej hali przy ulicy Orlej 1 lekcje wychowania fizycznego mają uczniowie Gimnazjum nr 2. Ponieważ dach się rozsypywał, władze miasta zleciły remont. W połowie zeszłego roku przetarg wygrała firma z Chechła. Za nowy dach hali i ocieplenie ścian nad oknami kasa miejska miała zapłacić 284.000 zł. Ruszyły roboty.

Za kontrolę remontu dachu wzięła się komisja radnych miejskich. Radni oszacowali, że wykonawca "zaoszczędził" ponad 50.000 zł - używając do remontu tańszych materiałów, niezgodnych z dokumentacją.

- Już w lipcu proponowałem skontrolować dwie inwestycje miejskie. Były to remonty: hali przy Orlej i domu pomocy społecznej przy Cichej. Powód? Uważałem, że jakość przygotowania materiałów do przetargu przez wydział pani naczelnik Dąbrowskiej budzi wiele wątpliwości. Jestem budowlańcem. Wiem, co mówię - twierdzi Habura.

- Kontrolę zaczęliśmy w listopadzie. W grudniu zgłosił się do nas człowiek z plikiem zdjęć. Robił je podczas remontu. Te zdjęcia to mocne dowody w sprawie - dodaje Mackiewicz.

Na zdjęciach widać, jakich materiałów używali remontowcy. Widać też zły sposób kładzenia styropianu, niewłaściwą ilość warstw papy.

Remont hali miał być regularnie kontrolowany przez inspektora z Urzędu Miejskiego. Ale w dokumentacji nie ma śladu zapisów o zamianach materiałów budowlanych na gorsze. Radni podejrzewają, że inspektor nie był na remontowanym dachu. Roboty nadzorowała naczelnik Jadwiga Dąbrowska, jej podwładni (Krzysztof Denuszek i Andrzej Mikołajewski) oraz bezpośredni przełożony - wiceprezydent Błoch.

- Wnioski z kontroli są dla mnie krzywdzące i bezpodstawne - uważa inspektor Mikołajczyk. - Podczas moich pobytów na budowie nie układano warstwy ocieplenia bez zakładów.

- Nie mogę zgodnie z przepisami BHP wykonywać funkcji kontrolnych, bo nie mam badań do pracy na wysokości, odzieży ochronnej i sprzętu ochrony osobistej - tłumaczy się Denuszek, kierownik referatu inwestycji i remontów. - To powinien zapewnić mi Urząd Miejski.

Według projektu na dachu miała leżeć skuteczna folia izolacyjna. Zamiast niej remontowcy położyli tanią włókninę, która przepuszcza parę wodną. Warstwy dachu miały być izolacją, ale nie są. Skutkiem tego dach szybko skoroduje i może runąć dzieciom na głowy. Może też przeciekać, bo położono tylko jedną warstwę papy - zamiast dwóch.

Skoro urzędnicy nie potrafili przypilnować remontu, wzięli się za to autorzy projektu - spółka Perimex. 31 marca na dach hali weszli eksperci. Zdjęli kawałki blachy i dokopali się do warstw izolacyjnych. Stwierdzili, że prace remontowe były prowadzone niezgodnie z projektem. Doszło do „pogwałcenia podstawowych zasad sztuki budowlanej".

Specjaliści znaleźli 7 poważnych błędów. Między innymi nieprawidłowo ułożone płyty izolacyjne. Zamiast folii, która nie przepuszcza pary wodnej, ułożono membranę paroprzepuszczalną! Nie ułożono warstwy papy. Na dodatek specjalne płyty PSK leżą odwrotnie - wbrew instrukcji. Według opinii ekspertów, nowy dach nadaje się do… remontu.

W lutym radny Habura twierdził: „Firma budowlana powinna na swój koszt ułożyć dach jeszcze raz, ale prawidłowo". Ekspertyzy potwierdziły spostrzeżenia radnych.

Innego zdania jest naczelnik Dąbrowska. W odpowiedzi na zarzuty radnych napisała: „Osobiście odbieram protokół kontroli jako dokument bardzo krzywdzący. Po jego lekturze trudno nie odnieść wrażenia, że zarówno ja nie sprawdzam się jako naczelnik tego wydziału, jak i pracownicy nie znają się na tym, co leży w ich zakresie obowiązków…".

- Być może pan Błoch przepracował się i coś mu się poprzestawiało, bo zamiast być wdzięcznym, że wyłapaliśmy nieprawidłowości i uchroniliśmy miasto przed stratą ponad 50.000 zł, składa idiotyczne doniesienie do prokuratury. A powinien wyciągnąć konsekwencje wobec służb odpowiedzialnych za kontrolę miejskiej inwestycji, które sam nadzoruje - uważa Habura.


***
MOIM ZDANIEM

Czego tak bardzo się boi wiceprezydent Marek Błoch? Czemu usiłuje napędzić stracha radnym, którzy uparcie walczą o bezpieczeństwo dzieci i rozliczenie oszustwa? Wniosek jest jasny: wiceprezydent nie chce, by pabianiczanie dowiedzieli się, jakie są kulisy przetargów na remonty w naszym mieście.