Ostro zaiskrzyło między zdominowanym przez Sojusz Lewicy Demokratycznej Zarządem Powiatu, a prawicowym Zarządem Miasta. Poszło o 80 milionów złotych. Tyle miasto chce dostać od Europejskiego Funduszu Spójności na rozbudowę i remont sieci kanalizacyjnej.

Pierwszy wytoczył armaty wiceprezydent Marek Błoch.

- Poprosiłem ich o wykaz nieruchomości, który musiałem dołączyć do unijnego wniosku - opowiada. - Ale zanim moje pismo trafiło do wydziału architektury, długo leżało na biurku sekretarza powiatu. To oburzające!

Cenna była każda chwila. Wystarczył jeden dzień spóźnienia, by pieniądze z Unii przepadły. Dlatego opieszałość urzędników Starostwa wkurzyła Marka Błocha.

- Czekałem tydzień. W końcu zadzwoniłem do Karola Klimka, sekretarza powiatu i zapytałem, dlaczego tak długo to trwa - mówi wiceprezydent.

- Pan Błoch wywołał awanturę - tłumaczy Tomasz Jura, rzecznik Starostwa. - Krzyczał do słuchawki. Zarzucał nam, że nic nie robimy. A pismo do nas złożył w ostatniej chwili. Jak się przygotowuje tak poważny wniosek, trzeba działać dużo szybciej.

- Nie przekroczyłem granic dobrego smaku. Nie krzyczałem, nie ubliżałem Karolowi Klimkowi. Przecież mógłby się zemścić i w ogóle nie dać mi potrzebnych dokumentów - nie zgadza się Błoch. - Ale telefon pomógł. Gdy po tygodniu wróciłem z urlopu, dokumenty leżały na moim biurku.

- Reakcja pana Błocha była niewłaściwa. Prośba dotyczyła wykazu pozwoleń na budowy z ostatnich dziesięciu lat. Taka robota wymaga czasu. Wykonaliśmy ją, choć nie musieliśmy. I jeszcze są pretensje - kończy Tomasz Jura.

Ale zdaniem Marka Błocha lewicowe władze powiatu od dawna prowadzą wojnę podjazdową z miastem.

- Jak na dłoni widać, że torpedują nasze pomysły - uważa wiceprezydent. - A to nie jest dobre ani dla pabianiczan, ani dla mieszkańców powiatu.

Według Błocha starosta wygrał już kilka bitew. Odwołał się od decyzji ministra skarbu, według której właścicielem majątku szpitala jest gmina Pabianice. Wcześniej Zarząd Powiatu nie przyznał miastu pożyczki z Funduszu Ochrony Środowiska na remont kanalizacji na Zatorzu i ocieplenie Gimnazjum nr 3.

- Chcieliśmy też kupić "prząśniczki", ale oni woleli sprzedać je Cyganom - mówi Błoch.

Starosta Grzegorz Janczak odpiera zarzuty wiceprezydenta.

- Nie ma między nami żadnej wojny - mówi. - Wręcz przeciwnie. Często rozmawiam z prezydentem Bernerem. Po tych rozmowach czuję, że wszystko jest w porządku. Pan Błoch szuka dziury w całym. Nasz Fundusz Ochrony Środowiska nie miał pieniędzy na miejskie inwestycje. A szpital? Decyzja ministra to był knot prawny. Dlatego się odwołaliśmy. A nie po to, żeby zrobić na złość Zarządowi Miasta.