Jeszcze cztery lata temu na zmianę myli schody.
- W naszym bloku mieszka sporo emerytów - mówi Alicja Dopart, właścicielka mieszkania przy Moniuszki. - Większość nie była w stanie podołać tak ciężkiej pracy.
Latami prosili Zakład Gospodarki Mieszkaniowej o trzepak. Ciągle walczyli z różnymi problemami. Do czasu.
- Zauważyłam, że w okolicy niektóre bloki są czyste, remontowane. A u nas od 40 lat nic się nie zmieniło - dodaje pani Alicja. - Patrzyłam na sąsiadów z zazdrością. Zaczęłam pytać. Wtedy usłyszałam o wspólnotach mieszkaniowych.
Rozpoczęły się spotkania i rozmowy z sąsiadami.
- Pomysł utworzenia wspólnoty spodobał się wszystkim - wspomina Alicja Dopart. - Choć były opory. Nie mieliśmy pewności, czy się uda.
Poszło jak po maśle. Właściciele ponad 20 mieszkań odłączyli się od Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej. Zatrudnili własnego zarządcę i gospodarza. No i zaczęli mieszkać na własny rachunek.
Co zyskali?
- Teraz właściciele sami decydują o budynku - wyjaśnia Jadwiga Mudzo, licencjonowany zarządca. - Blok ma własny rachunek bankowy.
Pieniądze za czynsz nie giną już w kasie miasta. Właściciele mieszkań ustalają, na co będą wydane.
- Przynajmniej widzimy, za co płacimy - mówi Anna Chojnacka z zarządu wspólnoty. - Mamy wgląd w kosztorysy, sami ustalamy plany remontów.
Minęły cztery lata, a blok przy Moniuszki nie zalega z opłatami.
- Ani razu nie byliśmy na minusie - z dumą mówi Alicja Dopart. - Wszędzie mamy nadpłaty. Dużo się zmieniło.
Pieniędzmi zgromadzonymi na funduszu remontowym wspólnota zapłaciła za pokrycie dachu, malowanie klatki schodowej, wymieniła drzwi i okna w suszarni, pralni i piwnicach. Zmieniła zawory centralnego ogrzewania, kazała założyć nowe rynny. Przed blokiem gospodarz posadził ozdobne krzewy.
- Teraz wreszcie wiemy, co się stanie z każdym naszym groszem - mówi pani Alicja. - Możemy zobaczyć wszystkie wyliczenia za swoje mieszkanie i cały budynek. Nawet ile kosztowała nowa miotła.
Początki były trudne.
- Zaczynaliśmy od zera - wspomina Jadwiga Mudzo. - Pieniędzy nie było nawet na pieczątki wspólnoty.
Właściciele mieszkań wybrali zarząd, przewodniczącego, sekretarza i trzech członków. Zarząd bezpośrednio współpracuje z zarządem nieruchomości przy ustalaniu planu remontów i wielu innych spraw wynikających z zarządzania budynkiem.
- Za tę pracę zarząd nie bierze pieniędzy - wyjaśnia Alicja Dopart.
Raz w roku właściciele mieszkań spotykają się na zebraniu. Rozmawiają o wydatkach, ustalają wysokość zaliczek. Zatwierdzają plan remontów na przyszły rok.
Sposób na sukces wspólnoty to kompromis.
- Bywa, że spieramy się o to, na jaki kolor pomalować klatki schodowe - uśmiecha się pani Anna. - Musieliśmy nauczyć się dochodzić do porozumienia. I nauczyliśmy się!
Komentarze do artykułu: Jesteśmy u siebie
Nasi internauci napisali 4 komentarzy
komentarz dodano: 2007-01-22 19:53:18
komentarz dodano: 2007-01-22 19:52:57
komentarz dodano: 2007-01-22 17:33:57
komentarz dodano: 2007-01-22 17:20:30
Wspólnota to bardzo dobre przedsiewzięcie, ale nie zawsze się udaje, czasem jeden lokator nie chce zapłacić bo coś mu się nagle nie spodoba, w jego ślady idzie drugi i powstaje niezły cyrk.