Kobieta zadzwoniła w nocy twierdząc, że jej konkubent ma wysoka gorączkę 38,9 stopni Celsjusza, duszność, kaszel oraz ból w klatce piersiowej. Sugerowała, że to klasyczne objawy zakażenia COVID – 19. Reakcja pogotowia była natychmiastowa. Wysłano do pacjenta Specjalistyczny Zespół Ratownictwa Medycznego, czyli zespół z lekarzem w składzie. Ratownicy na ul. Matejki 49 pędzili jak szaleni. Było około północy, gdy kobieta zadzwoniła ponownie i ponagliła ich mówiąc, że mężczyzna się dusi. Kierowca karetki wcisnął gaz. Przed blokiem ratownicy musieli się ubrać w kombinezony, maski i przyłbice, zachowując wszelkie środki bezpieczeństwa.

- Po wejściu do mieszkania zastaliśmy pacjenta siedzącego w fotelu, bez jakichkolwiek objawów duszności, bez kaszlu. Tak było przez cały czas trwania wizyty. Nie miał też żadnych dolegliwości bólowych, o bólu w klatce piersiowej nie wspominając – opowiada Rafał Koperski, lekarz pabianickiego Zespołu Ratownictwa Medycznego.

Mężczyzna zdziwił się widokiem zamaskowanych ratowników.

- Nie wiem dlaczego ona was wezwała – stwierdził. - Czuję się dobrze. Przeziębiłem się dwa tygodnie temu w pracy na budowie i teraz mam gorączkę. Kaszel w zasadzie mam od dawna od fajek, może teraz trochę większy, ale żadnej duszności nie odczuwam. A przede wszystkim nie zgadzam się na żaden szpital.

Ratownicy zapytali czy pił alkohol. Mężczyzna przyznał, że pije codziennie od tygodnia, ale akurat tego dnia wypił niewiele.

Kobieta była zła i uważała, że miała rację wzywając pogotowie. Krzyczała, że karetka zbyt długo jechała i że mogło się stać coś poważnego. Nie rozumiała, że wezwanie pogotowia było nieuzasadnione. Wprowadziła w błąd dyspozytora, a wywiad z pacjentem pokazał, że nie dzieje się nic złego.

- Kiedy zapytaliśmy ją dlaczego podała nieprawdę dyspozytorowi odpowiedziała, że mamy go zabrać, najlepiej na psychiatrię, bo ma dość jego chlania i tego że on nie wie gdzie jest i próbuje załatwiać się w kuchni albo w pokoju, zamiast w toalecie – opowiada Rafał Koperski. - Po czym wyszła do pokoju obok i ... dostała atak kaszlu, duszności, przerywanej, szlochaniem, po czym upadła na podłogę jakby zasłabła.

Ratownicy przebadali kobietę. Osłuchali, sprawdzili parametry życiowe i temperaturę ciała. Nie mieli wątpliwości, że to była aktorska próba odwiedzenia ich od zgłoszenia policji nieuzasadnionego wezwania Zespołu Ratownictwa Medycznego. Gdy ponownie zajęli się pacjentem, do którego zostali wezwani, wszelkie dolegliwości konkubiny błyskawicznie ustąpiły.

- Kobieta zaczęła komentować nasz wygląd, mówiła że jeszcze nie widziała na żywo takiego stroju. Wyśmiewała nas, że wyglądamy w tych kombinezonach jak kosmonauci – opowiada doktor Koperski. – W końcu kazaliśmy jej opuścić pomieszczenie, gdzie badaliśmy pacjenta. Nie posłuchała. Podchodziła do pacjenta, dotykała go w trakcie badania EKG, przeszkadzała podczas pomiaru ciśnienia tętniczego i poziomu glikemii.

Ratownicy postraszyli ją, że wezwą policję i zapłaci mandat. Zaczęły się słowne przepychanki. Kobieta do końca wizyty zachowywała się nonszalancko, uważała się za bezkarną. Informowała, że mandatu nie zapłaci, bo nie jest nigdzie zatrudniona. Dodała też, że egzekucja komornicza mandatu jej nie obejmie, ponieważ mieszkanie, w którym przebywa nie należy do niej. Twierdziła, że ma także sposób na uniknięcie zamiany kary finansowej na pracę społeczne, bo „ona zgłosi się do znajomej pani doktor z oddziału psychiatrii i zrobi tak, że będzie położona na oddziale i nie będzie musiała odpracowywać żadnej kary”.

Medycy zastanawiają się jak walczyć z taką bezkarnością, całkowitym brakiem poczucia odpowiedzialności za swoje czyny i brakiem szacunku dla ich pracy? W dobie pandemii podobnych sytuacji jest o wiele więcej.

- Takie sytuacje mogą spowodować dramat dla innej rodziny, bo w trakcie, gdy my tracimy czas na nieuzasadnionej wizycie, nie będzie żadnego dostępnego ambulansu ratownictwa, którego załoga mogłaby uratować życie osobie będącej naprawdę w stanie jego zagrożenia – podsumowuje lekarz pogotowia.