Do tragedii doszło w czerwcu 2005 roku przy ul. Gdańskiej. Mama Karolinki na chwilkę wyszła do kuchni, by zrobić córce herbatę. Dziewczynka w tym czasie wdrapała się na krzesło, którym zablokowane były okiennice. Spadła z 10 metrów na trawnik.

"Nie pożyje dłużej niż pięć minut", wyrokowali lekarze z Centrum Zdrowia Matki Polki, gdzie dziecko trafiło od razu po wypadku. Minęło 10 minut, kilka dni. Obrzęk mózgu zaczął się zmniejszać. Po 9 dniach Karolinka zaczęła oddychać bez pomocy respiratora. Miała połamane kości czaszki, poważne obrażenia prawej półkuli mózgu.

- Nie potrafiła wtedy samodzielnie przełykać nawet soku - mówi pani Katarzyna, mama Karolinki.

Przez kilka tygodni po wypadku dziewczynka była odżywiana przez sondę wprowadzoną do żołądka.

Matka przez wiele godzin cierpliwie uczyła małą, jak się to robi.

- Na początku każda próba kończyła się porażką - wspomina pani Katarzyna. - Ale teraz karmię ją łyżeczką.

Zaraz po wypadku Karolinka nie mogła się poruszać, bo jej mięśnie były bardzo silnie napięte. Miała też poważnie uszkodzony wzrok. Nie mówiła, nie uśmiechała się. Ale codzienna, wielogodzinna rehabilitacja powoli zaczęła przynosić efekty.

- Przyjeżdża do nas fizjoterapeuta z Łodzi - mówi mama dziewczynki. - Ćwiczymy trzy razy w tygodniu. Karolinka bardzo to lubi.

Po 2,5 roku intensywnej rehabilitacji dziewczynka potrafi przez chwilkę trzymać prosto główkę, ustąpiły też przykurcze mięśni. Tylko prawa rączka jest jeszcze zaciśnięta w piąstkę, lewa próbuje już chwytać przedmioty. Karolinka potrafi na chwilę skupić wzrok na osobie, która się do niej odzywa.

- Dużo się uśmiecha - mówi pani Katarzyna. - Potrafi powiedzieć mama. Mówi też "nie" i "mniam". Te słowa mają dla niej wiele znaczeń. Czasem mówi "mniam" i wypluwa obiadek. No i woła na swojego psiaka.

Laki, półroczny labrador, to prezent od rehabilitanta. Szczeniak od razu pokochał Karolinkę.

- Nigdy nie złapał jej zębami - opowiada mama. - Chociaż mnie podgryzał, gdy rosły mu zęby.

- Laki lubi chwytać Karolinkę za kiteczkę, liże po buzi, wpycha pysk w zaciśniętą rączkę. Nie odstępuje małej na krok.

Psiak wkrótce powinien zacząć się uczyć posłuszeństwa, by pomagać w rehabilitacji małej. Niestety, mamy Karolinki nie stać na specjalistyczne szkolenie psa. To kosztuje aż 2.000 zł.

- Lekarze mówią, że potrzeba jeszcze dużo czasu i ćwiczeń, by poprawił się stan córeczki - mówi pani Kasia. - Jest już jednak lepiej.